Postby lasek » Wed May 09, 2012 8:01 am
Gerwazy (3075-3602) Urodził się na Fu w Brazylii. Był słaby i cherlawy, nie potrafił walczyć i nie potrafił polować. Czyli do życia w dziczy panującej na Fu, kompletnie się nie nadawał. Po tym jak oberwał parę razy od niedźwiedzia czy lamparta, zaszył się w budynku i tam tak siedział i prządł, siedział i tkał. Dzięki czemu magazyny brazylijskie napełniały się całymi górami tkaniny jedwabnej.
Od czasu do czasu wystawiał nos na plac i obserwował życie osady. A życie tamtejsze polegało głownie na tym, że co jakiś czas pojawiał się nowy, po czym albo zasypiał na wieki albo czym prędzej "dawał w długą" w losowym kierunku. Krążyły plotki, że to wszystko przez zrzędliwy charakter Nortona - zarządcy osady. W końcu (gdzieś tak po 20 latach produkcji tkaniny), widząc ogólny marazm, postanowił zebrać się na odwagę i wybrać się w najbliższą okolicę po drewno, którego akurat brakowało i po które jakoś nikt się nie wybierał. Dostał rower i pojechał w czarny las. Nazbierał co trzeba bez problemów i wracał, z planami, że może jeszcze by co przywieźć, to i tamto by zbudować...
W domu czekały na niego okropne wieści... Norton właśnie zmarł na zawał serca, a prawie wszyscy aktywni mieszkańcy Brazylii i sąsiedniego Amsterdamu, właśnie się pakowali na statek aby odpłynąć i już nigdy tu nie wracać. I tak Gerwazy, co to całe życie siedział przy krosnach i wrzecionach, został nagle zarządcą osady, chociaż wcale mu się to nie podobało. To może się wydać dziwne ale bardzo lubił swoje krosna i wrzeciona i wcale mu się nie chciało pilnować całej osady.
Oprócz Gerwazego w Brazylii została jeszcze dwójka młodych. Jednego z nich Gerwazy wysyłał na rowerze po różne surowce do okolicznych miejscowości. Drugi robił to samo tyle, że statkiem. I jakoś tak wszystko zaczęło się ładnie kręcić, zdobyli materiały do produkcji żelaza, gaz, magnez do budowy silnika i ropę do budowy dróg. I tyle było planów...
Aż pewnego dnia Gerwazy ocknął się z rozbitą głową zamknięty w kajucie pirackiego, zamordkowego statku... Dwa dni później był już martwy.
Jeden z młodych był na miejscu więc pewnie skończył tak jak Gerwazy, ale drugi pojechał po tarcicę, jeśli wróci po odpłynięciu piratów, to może jeszcze spróbuje podźwignąć Brazylię...