jako, iż temata sam w sobie jest dziwny, a teraz już bogaty w OffTopy uznałem iż mogę bezkarnie podzielić się moimi preżyciami z dnia 23 XI 2006r.
Było ciepło...przynajmniej u mnie w mieszkaniu. Jak zwykle obudziłem się w środku nocy (10.00am). Pierwsze co usłyszałem, to jak zwykle "Mikołaj, ty znowu jeszcze śpisz??" Jak zwykle odpowiedziałem "ano". Jak zwykle też włączyłem komputer stojący 20cm na lewo od mojej klatki piersiowej, włączyłem go prawą ręką jak zazwyczaj w ostatnich czasach. Obróciłem swe jak zwykle niepotrzebne i bezużyteczne ciało pod kątem 90* w okół osi kręgosłupa, a następnie wraz jednoczesnym zgięciem się w pół wykonałem obrót względem osi przebijającej mój środek ciężkości. W taki oto sposób jak zwykle znalazłem się w pozycji siedzącej z twarzą skierowaną wprost na monitor, włączyłem go znów używając prawej ręki. Przy okazji włączania monitora spostrzegłem,że jak zwykle mam wyłączone głośniki więc korzystając z okazji, iż ręka jest już blisko przycisku będącego włącznikiem zestawu audio firmy Yamaha, włączyłem je. Gdy załadował się system, moja ręka (prawa) wylądowała na myszce. Jak zwykle wcześniej musiałem trochę skorygować ułożenie kołdry, oraz położenie samej myszki leżącej z podkładką gdzieś pod stołem, jak zwykle. Wskaźnikiem myszy najechałem na ikonkę... Jest to pomarańczowo niebieska ikonka z wizerunkiem ognistego lisa. Włączyłem program ukrywający się pod tajemniczym skrótem, a następnie wybrałem pierwszy przycisk szybkiego uruchamiania. Gdy zielona strona się ładowała szybkim acz pewnym ruchem wybrałem ikonę Winampa z pasku szybkiego uruchamiania i odpaliłem muzykę. Lista wszechczasów trójki... tak, będzie dobry dzień... Tak myślałem. Lecz Gdy wróciłem do przeglądarki na w której już pojawiła się zielona strona w pełni załadowana, gdy już kliknąłem na Login... ujrzałem wtedy ciemność... Jedynie nieliczne z postaci zyskały miano białych. A i tak naciągane było moje mniemanie, gdyż nie stało się nic co stać by się mogło. Przestraszony tym wybrałem drugą pozycję w zakładkach i pojawiła się strona ze średnim napisem "Cantr II Discussion Forum" Gdy załadowały się już ikonki oznaczające nowe i stare posty moje przerażenie wzmogło. Jeden nowy post... Pospiesznym ruchem więc z paska szybkiego uruchamiania wybrałem klienta serwerów IRCowych - mIRC. Po odczekaniu w niepewności 5 sekund (klient nie jest zarejestrowany) niezwłocznie nadusiłem przycisk "connect". Wcześniej ustawione opcje sprawiły, iż od razu znalazłem się na kanale #cantr_pl którego bywalcem jestem... Był to gwóźdź do trumny. Na stronie byłem tylko ja... ChanServ ustawił mi +v (jak zwykle) a jedynym nickiem po prawej stronie okna, którego nie czyta się "uszol" był Cantr. Niestety nigdy nie miałem z nim dobrego kontaktu więc i zbyt wiele nie pomógł mi... Tak więc wróciłem na forum i postanowiłem napisać tego posta, abyście wiedzieli i mieli poczucie winy.
Tak oto straciłem przyjaciół i sens życia... Przez was muszę iść po chleb..
