No aleście temat wymyślili... Zdrada, Cantr, Giertych, LPR, Papież, Nowotwory, pokój na świecie...eeee... zapędziłem się ;]
Ale tak na szybko napiszę kilka słów:
1) W internecie nikt nie jest anonimowy. Im wcześniej zdamy sobie z tego sprawę, tym lepiej dla nas ;]
2) Czy wy (argumentujący pozytywnie, tzn. że milosc w cantr = zdrada) nigdy nie graliście w papierowe erpegi?

Przecież tam takie rzeczy są na porządku dziennym... No ale ok - w Cantr można mieć przez chwilę złudzenie, że dana kobieta/mężczyzna, z którym się flirtuje/miłostkuje to ktoś nieznajomy, a nie kumpel który rzuca właśnie K10
A potem się okazuje że to Wojtek i też ma 12 lat
3) Kwestia przenikania się świata. Hm, to zależy w jakiej materii. Ja np. nabrałem nawyku, że na (innych) forach internetowych zamiast emotikon czasem zaczynam pisać w stylu
*płacze ze śmiechu*
czy
*wzrusza ramionami i pokazuje palec*
Czasem nachodzą mnie też myśli żeby zbudować lepiankę. Albo uruchomić projekt wydobywania ryżu
...Ale najgorsze jest to, że teraz mieszkam na obczyźnie i prawie zawsze jem ryż i myli mi się Cantr z rzeczywistością...
*rechocze*
No dobra, teraz poważniej. Jak ktoś nie widzi różnicy między C. a Rz. to faktycznie może lepiej sobie dać na wstrzymanie. Odrobina neurotyzmu jest miła, bo wzbogaca postaci, ale granica jest cienka
4) Ktoś chyba wspomniał o zdradzie realnych partnerów. No cóż, a to tak trudno tej swojej/temu swojemu powiedzieć, że się gra w gierkę i tam się ma udawane żony/kochanki/utrzymanki etc.?
Aż mi się przypomina taki strip internetowy, gdzie żona woła męża (siedzącego przy komputerze) do kuchni, a jemu się wyrywa "Wait a minute, I'm gettin' married". Żona wpada wściekła, on próbuje się tłumaczyć, że to tylko gierka - jaki jest koniec, można sobie wyobrazić
Anyway. Ja tam mojej prawie-małży (nie wiem kto wymyślił określenie "małż" tu na forum - ale gratuluję. Wraz z moją kobietą ryliśmy z tego niesamowicie

) zwykle codziennie truję o Cantr przynajmniej kilkanaście minut

Jak się dowiedziała, że moja główna postać bawi się w miłość, coś tam pofukała, ale trzeba było wytłumaczyć, że to tylko gierka (biedactwo nigdy w rpgi nie grało

) itp. I dotarło - szczerość to podstawa, nay?
Hm. Anyway - miłość w Cantr to coś fajnego. Czasem trzeba się nieźle nagimnastykować, aby oddać i odegrać dobrze sytuację. A potem z tego jest kupa dobrej zabawy...
O ile oczywiście obie strony zdają sobie sprawę z tego, że to gra ;]
Ufff... Dobra, tyle starczy, bo miało być kilka słów a wyszedł elaborat
Pozdrowionka,
Ch.