Sam nie wierzę, zresztą sami księża się do tego przyczynili. W połowie lat osiemdziesiątych w rodzinie nie było najlepiej i nikt z kościoła nie przyszedł choćby porozmawiać, wspomóc słowem. Za to kilka lat później przychodził ksiądz i..... "mogliby państwo dać kilka książek na kościół" (w rodzinie spoooro książek). Przyszedł pewnie po to by zebrać "danine", według mnie to bezczelność. Innym razem przyszedł i chciał bym się pomodlił z nim (i rodziną) to odpowiedziałem: "nie będę uczestniczył w jakimś prymitywnym rytuale"... zapisał sobie w swoim notesiku obok mojego imienia: "ateista i cham"
Osobiście najbardziej pasuje mi "fizykalizm" w którym wszystko można wyjaśnić za pomocą matematyki, fizyki (ogólnie przedmiotów ścisłych). Być może w innych formach niż te które istnieją. W końcu nie znamy wszystkich wzorów i nie rozumiemy wszystkich zjawisk, jednak one istnieją na tym świecie i muszą podlegać jego prawom. Na przykład elektron zawsze odepchnie się od drugiego elektronu, znamy na to wzór, potrafimy policzyć z jakim przyśpieszeniem itd. Wszystko sprowadza się do stworzenia odpowiedniego modelu (matematycznego). W praktyce oczywiście nie da sie stworzyć do wszystkich zdarzeń, choćby z tego względu, że każde zdarzenie trzeba zbadać a badanie to już ingerencja w jego działanie. Na przykład zbadanie jak poruszają się fotony i ile ich jest musi odbywać się poprzez ich wyłapywanie albo oddziaływanie na nie (polem magnetycznym).
W ostateczności mając dane o całym badanym systemie można przewidywać praktycznie wszystko. Dla nas dzisiaj to coś całkiem normalnego, na przykład prognozowanie pogody. Wyobraźmy sobie jednak, że dysponujemy nieograniczonym czasem, "mocą obliczeniową" oraz aktualnym stanem wszechświata na poziomie kwantowym. Czy teoretycznie jesteśmy w stanie powiedzieć co stanie się za milion lat na przykład w miejscu dzisiejszej Legnicy, a dokładnie przy pomniku na placu Słowiańskim? Oczywiście! Policzymy to dla każdego elektronu, neutronu czy fotonu, dla każdej cząstki elementarnej. One nie łąmią praw fizyki (być może innej niż tą, którą znamy). Zasymulujemy wszechświat... to w teorii, w praktyce nie da sie tego zrobić z jednego prostego powodu: symulacja musi odbywać sie w samym wszechświecie a więc miałaby wpływ na wszelkie zdarzenia.
Wszystkie zjawiska określane mianem cudów oczywiście też są zgodne z prawami "fizyki" wszechświata. Dla nas może narazie niezrozumiałe, ale czy pięćset lat temu cudem nie byłby na przykład samolot? Po prostu z czasem przyjdzie wyjaśnienie "cudownych uzdrowień", UFO czy innych niepojętych rzeczy.
Całość jak widzicie prezentuje się bardzo logicznie, nie da się podważyć niczego. Wszystko ma swoje wyjaśnienie, które niekoniecznie jesteśmy w stanie pojąć ale prawda jest jedna: wszystko jest zgodne z prawami "fizyki".
Pojawia się jednak jedna rzecz przez którą większość ludzi nie przyjmie tej teorii: jeśli elektron ucieka od elektronu, dwa ciała przyciągają się itd. to co dzieje się w naszym umyśle? Nasz umysł też jest zbudowany z materii tego świata, wszystko co w nim zachodzi podlega tym samym prawom, to że chcemy napić się piwa a nie wina nie jest naszą "wolą" po prostu tak się ułożyły sygnały w mózgu, że preferujemy piwo. Idąc dalej wszystko co robimy, o czym marzymy i czego nienawidzimy jest ni wyłącznie efektem odpowiedniego ułożenia cząstek elementarnych. Nasze życie jest zdeterminowane, nie mamy wpływu na nie, jest już odpowiednio ułożone i nawet to, że zdamy sobie sprawę, że nie możemy jego zmienić też jest "wyliczone". Właśnie to jest główną przyczyną odrzucenia tej teorii przez większość ludzi, każdy w końcu chce mieć wpływ na swoje życie
PS. Jak zwykle piszę truizmy


