
Odeszli... [*]
Moderators: Public Relations Department, Players Department
- Myrtlas
- Posts: 30
- Joined: Tue Jan 24, 2012 8:49 pm
Re: Odeszli... [*]
Moja Juliet - grrrrr!!!! *grozi pięścią*
Ale i tak nie miałam już siły nią grać.

- Frankoniusz
- Posts: 161
- Joined: Thu Jun 24, 2010 2:28 pm
Re: Odeszli... [*]
Wszyscy tam pozdychali łącznie z kozami... 

- Goriath
- Posts: 178
- Joined: Mon Jun 24, 2013 5:41 pm
- Location: Kraków
Re: Odeszli... [*]
Niestety ze względu ciągłego braku czasu musiałem pożegnać się z cantrem na dłużej, najbardziej mi szkoda rozstawać się z: 
Nazgrim - ukrywający swój prawdziwy wygląd, próbował odbudować wyspę Rus/Omeo z zamordkami. Udało mu się połączyć radiowo z pozostałymi 7 wyspami.
Rexus - twórca mapy północno-wschodniej części Fu, miał plan na rozwinięcie osady. Udało mu się zrealizować dwie z trzech rzeczy ze swojego planu. (Ropa chyba w ogóle nie istnieje na Fu poza jednym mi znaną osadą daleeeeeeko od Jutrzni
)

Nazgrim - ukrywający swój prawdziwy wygląd, próbował odbudować wyspę Rus/Omeo z zamordkami. Udało mu się połączyć radiowo z pozostałymi 7 wyspami.
Rexus - twórca mapy północno-wschodniej części Fu, miał plan na rozwinięcie osady. Udało mu się zrealizować dwie z trzech rzeczy ze swojego planu. (Ropa chyba w ogóle nie istnieje na Fu poza jednym mi znaną osadą daleeeeeeko od Jutrzni

-
- Posts: 8
- Joined: Thu Jul 25, 2013 8:49 am
- Location: Świdnik
Re: Odeszli... [*]
Szkoda Rexusa, poznałem go w sumie przypadkiem ale miałem wielkie nadzieje co do niego.
-
- Posts: 925
- Joined: Tue May 20, 2014 2:18 pm
Re: Odeszli... [*]
Strasznie zazdrościłam Nazgrimowi zapału. Wszystkie moje postacie (siedzące przy radiu) trzymały za niego kciuki.
- sanchez
- Administrator Emeritus
- Posts: 8742
- Joined: Thu Jan 26, 2006 6:37 pm
Re: Odeszli... [*]
Witek -
Ten zupełnie obcy człowiek napisał krótki wiersz, który opowiada o nim lepiej, niż ja kiedykolwiek bym mogła:

Pamięć o Witku
Przez wód bezkres nieujarzmiony,
Otoczony otchłanią błękitu,
Stał na deskach pokładu, dumnie wyprężony,
Żaglując za blaskiem świtu.
Odwiedził lądy obce,
Gdzie ludzka stopa nie stała,
Przepłynął bezkresne wody,
Nieznane, i nie do poznania.
Opłynął świat dookoła,
Z wolą nie do wstrzymania,
Wiedzę swą przelał na papier,
Zostawił nam swe dokonania,
I choć płomień życia, opuścił ciało podróżnika,
I choć pasja dawna nie błyszczy w oczach jego,
Zostanie on zapamiętany,
On, i załoga Cherubina.
-Sealan
- Felixis
- Posts: 437
- Joined: Sun Aug 10, 2014 1:40 pm
- Location: Londyn
Re: Odeszli... [*]
Będzie bardzo długo. Mogłabym pisać o niej godzinami. To była jedna z tych postaci, której emocjami żyjesz i po której stracie odczuwasz ogromną pustkę.
Klara Mandara 4374-4614
Z natury miła, uprzejma i pomocna. Zawsze dbała o to, by pozostawiać po sobie miłe wspomnienie. Przejmowała się tym, co pomyślą inni. Przejmowała się tym, jak widzieli ją i jej Kapitana. Zawsze na wszystko pracowała sama. Wyręczała innych. Myślała za trzech. Nie lubiła słuchać pochwał. Nie lubiła dostawać rzeczy za darmo. Nie chciała posiadać. Nie interesowały jej bogactwa tego świata… Choć zbierała dziwne, z pozoru niepotrzebne nikomu przedmioty. Nadawała im nowy sens. Cel. Wymyślała dla nich historie. Były dla niej droższe niż wszystko inne. Drogie, ale nie tak bardzo, jak Kapitan.
Klara z początku nie miała być zła. Wszystko przyszło z czasem. Ewolucyjna zmiana charakteru. Postępująca obsesja. Z Raynuardem połączył ją przypadek, ale i ciekawość. Wydawało jej się, że dostrzega w nim coś, czego nie widzi nikt inny. Mieli się rozdzielić, ale nigdy do tego nie doszło. Im dłużej pływali razem, tym bardziej wiedziała, że nigdy go nie zostawi. Choć z początku sama do końca nie wiedziała czemu nie potrafi po prostu odejść, doszło do niej, że on jest tym, czego szukała. Brakującym elementem. Sensem jej istnienia. Autorytetem, któremu może bezwzględnie służyć. Wejście w rolę załogantki, podobało jej się tak bardzo... Nie chciała jej pozostawiać nawet na rzecz awansu. Chciała być najlepsza w tym co robi. Udowadniać to na każdym kroku. Chciała móc na niego patrzeć. Podziwiać go. Czuć, że jest z niej dumny. Robiła rzeczy, których nigdy wcześniej nie miała zamiaru robić, tylko po to, by widzieć jak na nią patrzy. By widzieć go zadowolonego. Chciała być częścią legendy, którą razem tworzyli. Ona. Jedyna. Najwierniejsza.
Do samego końca nie żałowała swoich czynów. Nie czuła się winna. Nie gryzło jej sumienie. Po prostu wchodziła w kolejne role. Do każdej z nich wymyślała specyficzne zasady. Działała według nich, bawiąc się. Odcinając swoje myśli i uczucia. Była niczym różne osoby, a jednocześnie wciąż była sobą. Niewinną, unikającą kontaktów cielesnych Klarą. Trzymającą się zawsze na dystans. Podziwiającą z daleka potęgę swego Kapitana. Wierzącą w przeklęte deseczki i w niestworzone historie. Klara potrafiła od razu zapomnieć o tym, co zrobiła złego. Odciąć się od tego, jakby to nigdy nie miało miejsca. Wierzyła, że to co robi jest słuszne. Złym czynom przyświecał jeden, główny cel. Obrona Kapitana. Robiła wszystko, by nikt nie mógł mu zagrozić (co wiązało się z pozbywaniem świadków, nawet jeśli była szansa, że mogliby nigdy nic nie powiedzieć). Paradoksalnie jej pamiętnik stał się gwoździem do trumny obojga.
Żyła w świecie własnych wyobrażeń. Wysnuwała miliony teorii w tym wiele spiskowych. Potrafiła przekonać samą siebie do najbardziej absurdalnych rzeczy. Nadzwyczaj ostrożna, a jednocześnie tak naiwnie wierząca w bezpieczeństwo jakie oferował jej Kapitan. Bezpieczeństwo, które wymyśliła sobie sama. Wierzyła w niego całą sobą. Stworzyła w głowie obraz, którego nie chciała się pozbywać. Jeśli coś do niego nie pasowało, udawała, że tego nie ma. Sama pogrążała się w swojej wizji. Była jej wierna. Tak samo jak była wierna jemu. Gotowa na to, by poświęcić dla niego swoje własne życie. By poniżyć się, dla jego dobra. Zrobiłaby wszystko, czego wymagała sytuacja. Wybaczyłaby mu wszystko, cokolwiek by zrobił. Choć wiedziała, że nigdy nie zrobi. Nigdy nie był dla niej zły.
Klara zawsze brała winę na siebie, nawet kiedy ta nie leżała po jej stronie. Doradzała Kapitanowi na każdym kroku. Odwodziła od złych pomysłów. Podsuwała rozwiązania. Pracowała nad mapami i planami awaryjnymi. Była cierpliwa i ugodowa. Unikała kłótni. Lubiła żartować. Pogrążona w obsesji na punkcie swojego Kapitana… Odwaliłaby najgorszą robotę z uśmiechem na twarzy. Dziękowałaby za to, że została do niej wysłana.
Sama siebie nazywała najgorszym typem człowieka. Po Kapitanie można było się spodziewać tego, co robił, po niej nie. Oczarowywała ludzi swoją osobowością. Utwierdzała ich w przekonaniu, że jest całkowicie niewinna. Bezbronna. Chciała, by w to wierzyli. Sama czuła się właśnie taką osobą. W jej mniemaniu to była prawdziwa ona. Potrafiła kłamać ludziom prosto w oczy. Dawać im fałszywą nadzieję. Mówiła to, co chcieli słyszeć… Jedyną osobą, której nigdy nie oszukała, był sam Kapitan. Jego nie potrafiła okłamywać, nawet gdyby chciała. Co ważne, nigdy nie robiła niczego wbrew sobie. Jeśli czegoś nie była pewna, przekonywała się do tego. Argumentowała sobie wszystko w głowie, uznając to za słuszną decyzję. Nie obwiniała Kapitana ani nikogo za to, co zrobiła. Wiedziała, że odpowiada za własne czyny. Była gotowa, by ponieść konsekwencje.
W tym miejscu chcę podziękować graczom za to, że nie dobili jej od razu, pozwalając mi dograć jej marny koniec. Żałuję tylko, że nie pozwolili jej zobaczyć Kapitana po raz ostatni. Że nie spełnili jej ostatniej prośby i nie dobili jej, jego kuszą. Symbolem jego potęgi. To byłby piękny koniec.
Klara Mandara 4374-4614
Z natury miła, uprzejma i pomocna. Zawsze dbała o to, by pozostawiać po sobie miłe wspomnienie. Przejmowała się tym, co pomyślą inni. Przejmowała się tym, jak widzieli ją i jej Kapitana. Zawsze na wszystko pracowała sama. Wyręczała innych. Myślała za trzech. Nie lubiła słuchać pochwał. Nie lubiła dostawać rzeczy za darmo. Nie chciała posiadać. Nie interesowały jej bogactwa tego świata… Choć zbierała dziwne, z pozoru niepotrzebne nikomu przedmioty. Nadawała im nowy sens. Cel. Wymyślała dla nich historie. Były dla niej droższe niż wszystko inne. Drogie, ale nie tak bardzo, jak Kapitan.
Klara z początku nie miała być zła. Wszystko przyszło z czasem. Ewolucyjna zmiana charakteru. Postępująca obsesja. Z Raynuardem połączył ją przypadek, ale i ciekawość. Wydawało jej się, że dostrzega w nim coś, czego nie widzi nikt inny. Mieli się rozdzielić, ale nigdy do tego nie doszło. Im dłużej pływali razem, tym bardziej wiedziała, że nigdy go nie zostawi. Choć z początku sama do końca nie wiedziała czemu nie potrafi po prostu odejść, doszło do niej, że on jest tym, czego szukała. Brakującym elementem. Sensem jej istnienia. Autorytetem, któremu może bezwzględnie służyć. Wejście w rolę załogantki, podobało jej się tak bardzo... Nie chciała jej pozostawiać nawet na rzecz awansu. Chciała być najlepsza w tym co robi. Udowadniać to na każdym kroku. Chciała móc na niego patrzeć. Podziwiać go. Czuć, że jest z niej dumny. Robiła rzeczy, których nigdy wcześniej nie miała zamiaru robić, tylko po to, by widzieć jak na nią patrzy. By widzieć go zadowolonego. Chciała być częścią legendy, którą razem tworzyli. Ona. Jedyna. Najwierniejsza.
Do samego końca nie żałowała swoich czynów. Nie czuła się winna. Nie gryzło jej sumienie. Po prostu wchodziła w kolejne role. Do każdej z nich wymyślała specyficzne zasady. Działała według nich, bawiąc się. Odcinając swoje myśli i uczucia. Była niczym różne osoby, a jednocześnie wciąż była sobą. Niewinną, unikającą kontaktów cielesnych Klarą. Trzymającą się zawsze na dystans. Podziwiającą z daleka potęgę swego Kapitana. Wierzącą w przeklęte deseczki i w niestworzone historie. Klara potrafiła od razu zapomnieć o tym, co zrobiła złego. Odciąć się od tego, jakby to nigdy nie miało miejsca. Wierzyła, że to co robi jest słuszne. Złym czynom przyświecał jeden, główny cel. Obrona Kapitana. Robiła wszystko, by nikt nie mógł mu zagrozić (co wiązało się z pozbywaniem świadków, nawet jeśli była szansa, że mogliby nigdy nic nie powiedzieć). Paradoksalnie jej pamiętnik stał się gwoździem do trumny obojga.
Żyła w świecie własnych wyobrażeń. Wysnuwała miliony teorii w tym wiele spiskowych. Potrafiła przekonać samą siebie do najbardziej absurdalnych rzeczy. Nadzwyczaj ostrożna, a jednocześnie tak naiwnie wierząca w bezpieczeństwo jakie oferował jej Kapitan. Bezpieczeństwo, które wymyśliła sobie sama. Wierzyła w niego całą sobą. Stworzyła w głowie obraz, którego nie chciała się pozbywać. Jeśli coś do niego nie pasowało, udawała, że tego nie ma. Sama pogrążała się w swojej wizji. Była jej wierna. Tak samo jak była wierna jemu. Gotowa na to, by poświęcić dla niego swoje własne życie. By poniżyć się, dla jego dobra. Zrobiłaby wszystko, czego wymagała sytuacja. Wybaczyłaby mu wszystko, cokolwiek by zrobił. Choć wiedziała, że nigdy nie zrobi. Nigdy nie był dla niej zły.
Klara zawsze brała winę na siebie, nawet kiedy ta nie leżała po jej stronie. Doradzała Kapitanowi na każdym kroku. Odwodziła od złych pomysłów. Podsuwała rozwiązania. Pracowała nad mapami i planami awaryjnymi. Była cierpliwa i ugodowa. Unikała kłótni. Lubiła żartować. Pogrążona w obsesji na punkcie swojego Kapitana… Odwaliłaby najgorszą robotę z uśmiechem na twarzy. Dziękowałaby za to, że została do niej wysłana.
Sama siebie nazywała najgorszym typem człowieka. Po Kapitanie można było się spodziewać tego, co robił, po niej nie. Oczarowywała ludzi swoją osobowością. Utwierdzała ich w przekonaniu, że jest całkowicie niewinna. Bezbronna. Chciała, by w to wierzyli. Sama czuła się właśnie taką osobą. W jej mniemaniu to była prawdziwa ona. Potrafiła kłamać ludziom prosto w oczy. Dawać im fałszywą nadzieję. Mówiła to, co chcieli słyszeć… Jedyną osobą, której nigdy nie oszukała, był sam Kapitan. Jego nie potrafiła okłamywać, nawet gdyby chciała. Co ważne, nigdy nie robiła niczego wbrew sobie. Jeśli czegoś nie była pewna, przekonywała się do tego. Argumentowała sobie wszystko w głowie, uznając to za słuszną decyzję. Nie obwiniała Kapitana ani nikogo za to, co zrobiła. Wiedziała, że odpowiada za własne czyny. Była gotowa, by ponieść konsekwencje.
W tym miejscu chcę podziękować graczom za to, że nie dobili jej od razu, pozwalając mi dograć jej marny koniec. Żałuję tylko, że nie pozwolili jej zobaczyć Kapitana po raz ostatni. Że nie spełnili jej ostatniej prośby i nie dobili jej, jego kuszą. Symbolem jego potęgi. To byłby piękny koniec.
"Prędzej czy później dopadnie nas rzeczywistość"
- gala
- Posts: 493
- Joined: Sat Jan 24, 2015 7:21 pm
Re: Odeszli... [*]
Piękne końce to powody dla których gramy. Piękna śmierć, czekam na równie ładne dla swoich postaci. Z utęsknieniem. 

Alutka wrote:Zielony świat jest opanowany przez śpiące Smaugi, które budzą się tylko i wyłącznie wtedy, gdy ktoś chce się zainteresować ich skarbami.
https://www.reddit.com/r/Cantr/
- Felixis
- Posts: 437
- Joined: Sun Aug 10, 2014 1:40 pm
- Location: Londyn
Re: Odeszli... [*]
Akurat to nie była piękna śmierć. Klara obudziła się już w więzieniu. Niewiele mogłam. To miało skończyć się inaczej, ale niech będzie...
Jak to mawiają, zawsze mogło być gorzej.

"Prędzej czy później dopadnie nas rzeczywistość"
- notized
- Posts: 242
- Joined: Wed Dec 03, 2014 12:13 pm
Re: Odeszli... [*]
Dzięki pamiętnikom i tak miała niezapomniany koniec. I też całym swoim życiem pracowała na taką śmierć - ale myślę, że to życie, jakie prowadziła, cała ta historia, była tego warta.
Dziękuję za grę.
Dziękuję za grę.
I'm an agent of Chaos.
- gala
- Posts: 493
- Joined: Sat Jan 24, 2015 7:21 pm
Re: Odeszli... [*]
Akurat to nie była piękna śmierć. Klara obudziła się już w więzieniu. Niewiele mogłam. To miało skończyć się inaczej, ale niech będzie...
Cantr i jego mechanika. Niestety. Ale zaufaj mi - o śmierci z takim rozmachem dla własnych postaci marzy każdy gracz.
A przynajmniej ja.

Alutka wrote:Zielony świat jest opanowany przez śpiące Smaugi, które budzą się tylko i wyłącznie wtedy, gdy ktoś chce się zainteresować ich skarbami.
https://www.reddit.com/r/Cantr/
- Felixis
- Posts: 437
- Joined: Sun Aug 10, 2014 1:40 pm
- Location: Londyn
Re: Odeszli... [*]
No nie wiem czy aż taki rozmach. Śmierć nie była zbyt publiczna, ale chociaż pamiętniki dali do ludzi. Nie były dokończone. Na komputerze mam częściowo poprawione wersje, ale biorąc pod uwagę sytuację, na szybko zabezpieczyłam to co było, chroniąc przed wiecznym zniknięciem z Cantra. 240 dni nie mogło pójść na marne. Poza tym liczyłam na to, że historia rozwinie się bardziej. Flota i te sprawy. Niestety można powiedzieć że częściowo rzeczywistość zaważyła na ostatnich dniach załogi. Wkurza mnie to tym bardziej, ale nic nie poradzę
Było, minęło. Kiedyś zrobimy nowe postacie. Nie wiem czy trafię na tych samych graczy, ale historia będzie lepsza
A przynajmniej mam taką nadzieję.


"Prędzej czy później dopadnie nas rzeczywistość"
- gawi
- Posts: 1045
- Joined: Thu Mar 08, 2007 2:42 pm
- Location: Poland, Poznan
Re: Odeszli... [*]
Każdy pirat wcześniej czy później popełnia błąd.. każdego prędzej czy później ktoś dopadnie. Dajesz śmierć .. śmierć przyjdzie do Ciebie i po Ciebie też
. Jak to sie mówi kto mieczem wojuje od miecza ginie 


[img]http://img338.imageshack.us/img338/3060/swiniajj0.gif[/img]
http://gawi.posadzdrzewo.pl
http://gawi.posadzdrzewo.pl
- re4der
- Posts: 110
- Joined: Fri Jul 15, 2011 4:32 pm
Re: Odeszli... [*]
Klara skończyła swoją historię w piękny sposób. Ktoś może się sprzeczać, ale ja taką śmierć uważam za najlepszy możliwy koniec Za zupełne przeciwieństwo postaci które kończą ginąc bez słowa na zawał, albo głodzą się na śmierć, bo gracz chce się ich pozbyć, nie potrafiąc nadać ich życiu sensu, albo gdy po prostu mu się one znudziły. Klara zostawiła po sobie nie tylko wspomnienia u postaci, ale także swoje pamiętniki, których niestety jeszcze nie czytałem. Nie zostanie zapomniana.
Czy to sen?
CantrEye
CantrEye
-
- Posts: 925
- Joined: Tue May 20, 2014 2:18 pm
Re: Odeszli... [*]
gawi wrote:Każdy pirat wcześniej czy później popełnia błąd.. każdego prędzej czy później ktoś dopadnie. Dajesz śmierć .. śmierć przyjdzie do Ciebie i po Ciebie też. Jak to się mówi kto mieczem wojuje od miecza ginie
Jak to jest, że w realu nikt za taki obrót sprawy nie obwinia (dajmy na to) źle napisanej mechaniki kosmosu?
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 1 guest