Nigdy tu nie pisałem, aż dziw bierze.
Gram 912 dni, moja pierwsza, ciągle żyjąca i co zrozumiałe - najstarsza postać ma już 65 lat. Dla niektórych wymiataczy może to i mało, dla mnie to kawał życia wyjęty z... życia.
Te ponad dwa lata z Cantrem to masa czasu, dla mnie przynajmniej. Przez ten okres zdarzyło się wiele, wiele różnych rzeczy. Dobrych i złych. Parę razy myślałem o krzyżu, nigdy jednak go nie wcisnąłem - zbyt jestem przywiązany do moich postaci, które - ot, taka specyfika tej gry - żyją własnym życiem.
Czym jest dla mnie Cantr? Na początku był czymś, co mnie fascynowało. Gra bez NPC, multum możliwości, spotykanie ciekawych konceptów postaci, czasem zbyt przyłożonych do cantryjskiej specyfiki.
Potem zacząłem zaglądać na forum. Cantr stał się z jednej strony tym, czym był wcześniej, fascynującą zabawą. A przy tym, po wizytach, lurkowaniu na forum, jawił mi się też jako w pewnym sensie pole walki między koteriami i jakieś bliżej niesprecyzowane i absurdalne kłótnie. Byłem wtedy obok tego, bo wychodzę z założenia że lepiej czasem siedzieć cicho i robić swoje, niźli machać szabelką.
Niestety, w pewnym momencie zgłupiałem i dołączyłem do PD.
Wtedy znów pojawił się taki iście hamletowski dualizm - z jednej strony Cantr stał się po prostu kolejnym forum, które w jakiś sposób, po części, moderowałem. Z drugiej - odkryły się przed moimi oczami rubieże i kazamaty nienawiści. Nie ukrywam i chyba nigdy nie ukrywałem, że troszeczkę było to demotywujące. Kiedy poznałem sposoby jakich ludzie używają, żeby oszukiwać w grze, która de facto powinna być tylko dobrą zabawą - zdębiałem.
Nastąpił długi okres stazy, zarówno aktywności w PD, jak i samej grze. Czym jest dla mnie Cantr teraz? W chwili gdy mam niewiele postaci, a jeszcze mniej jest aktywnych, to po prostu traktuję to jako pogadankę ze znajomymi w odmiennych klimatach. Zwłaszcza, że większość postaci z którymi moje postacie są w jakiś sposób związane, jest mi znana. Nie, nie przez akcje PD (choć jak wiadomo PD to samo Złooo), jakoś się to naturalnie złożyło. Tym bardziej jestem przerażony, kiedy pewni gracze piszą o krzyżykach, są znudzeni itp. Bo z kim ja będę potem grał?
Brzmi jak pożegnalny list samobójcy, nay?
Może i tak jest. W każdym razie, skoro już się zmusiłem, troszeczkę wbrew sobie, żeby napisać na forum, pozdrawiam serdecznie tych z którymi grałem i gram do dziś. Wy już wiecie, że to do was.

Bawmy się dobrze dalej, nawet jeśli świat Cantr IC jest na skraju upadku. A nieprzyjaciołom zatopmy topory w czaszkach i naplujmy na ich groby. Tako rzekłem.