*w zamyśleniu* Jak się tak zastanowić - jeden rodzic też by wystarczył. Najistotniejsze by było, żeby gracz mógł przy postaci w pewnym momencie kliknąć jakiś przycisk, że dana postać "godzi się na dzieci". Czyli że weźmie na siebie odpowiedzialność (albo i nie) za poprowadzenie takiego nowego na początku. Jakby się postać połączyła w parę z inna postacią, to obie by mogły sobie kliknąć i miałyby tych dziecioków po prostu więcej. Tyle że musiałoby to być masowe, bo inaczej rzeczywiście za mało by było nowych graczy, a decydujący sie na dzieci pewnie szybko by rezygnowali, doczekwaszy się w szybkim tempie trydziestki podopiecznych. Ale zalety to możliwość przekazania dorobku życiowego i rozerwania się przy grze, jeśli akurat człowiek się nudzi. Zazwyczaj w osadach jedna czy dwie osoby witają nowych. A tak - dzieciaki by się rozparcelowały i nie siedziały na głowie tylko jednej osobie.
Co do umieralności - moim zdaniem ma sporo plusów. Jak widzę nowopojawioną postać, która sekundę po pojawieniu się, nie odezwawszy się do nikogo, leci dokądś, to nikt mi nie wmówi, że to nie jest NNZ. Aż tylu wariatów w populacji nie występuje, a normalny człowiek chociaż by zapytał, dokąd te drogi i co tam zastanie. Przy takich warunkach by sobie mogła polatać
Minus - jeśli ktoś jest zaangazowany w odgrywanie swojej postaci, to wysoka śmiertelność wśród dzieci może podziałać przygnębiająco. Ale pamiętajmy, jak wysoka ona była jeszcze choćby sto lat temu. Z szesnaściorga dzieci przeżywała np. trójka.
Więc może jednak to ma ręce i nogi?