Zgadzam zię z Nemo... kiedyś było inaczej, choć nei gram tak długo jak Nemo... Teraz ludzie nei potrafią się sprzeciwić pewnym szkicom... Gdzie te rozróby? Gdzie ten indywidualizm? Większość gada po to, aby gadać... i dobrze, ale zaczyna brakować tych, którzy gadaniem coś robią i nie mówię tutaj o zawieraniu paktów pokojowych, lecz prawdziwych rozmowach o ideałach. Relacje między ludzkie ograniczają się w kręgu zabawowych rozmów rodem z chatów. Podkreślam jednak jeszcze raz... nie twierdzę, że to jest jakieś złe, lecz widocznie zmieniło klimat gry...
A wracając do tematu. Cantr jest dla mnie spełnieniem marzeń o zagraniu w RPG. Zawsze bowiem chciałem grać, czyłem, że nie znudziłbym się tym. Tylko nigdy nie miałem z kim. Po dłuższych poszukiwaniach, gdy wereszcie dorobiłem się stałego neta udało mi się. No i jestem. tutaj mogę grać, mogę pisać, mogę tworzyć. MG i gracz w jednym. Co prawda nie jest to prawdziwy RPG, mechanika gry ogranicza bowiem plastyczność normalnych gier kartkowych tego typu, lecz nie zmienia to faktu, iż uważam tą grę za najlepszą możliwą do osiągnięcia poprzez zastosowanie technologii koputera.
Cantr jest dla mnie światem nieprzewidywalnym, gdzie można szacować, lecz nei można liczyć na coś. nic nei jest ustalone z góry, nie ma bezmyślnych NPC, głupich współczynników popularności w danym mieście. Każdy inaczej postrzega twoją postać. Nie ma solucji na przejście Cantr, bo nie ma sposobu, który pozwoliłby zrobić coś dwa razy w ten sam sposób. No i Cantr sięnie kończy... miejmy nadzieję...
Z bogiem wierni czytelnicy moich idiotyzmów...
