Odeszli... [*]

Ogólna pozapostaciowa dyskusja pomiędzy graczami Cantr II.

Moderators: Public Relations Department, Players Department

User avatar
Maxthon
Posts: 278
Joined: Sun Feb 19, 2006 10:19 am
Location: Polska

Postby Maxthon » Fri Feb 23, 2007 4:46 pm

Moja jedna postac miała przyjemnośc poznac osobiście Marion, Lebrę i Mapuę. Miała nawet jakieś plany co do nich, ale niestety los chciał inaczej...
Świetnie odegrana postac Agencie. Jak mogłeś odejśc z Cantr? :twisted:
User avatar
Elm0
Posts: 1325
Joined: Tue Jan 31, 2006 12:17 pm

Postby Elm0 » Fri Feb 23, 2007 11:40 pm

Nie pamiętam, abym miał styczność z nią i z jej załogą... Ale historia bardzo ładna.
I don't know but I've been told,
Deirdre's got a Network Node.
Likes to press the on-off switch,
Dig that crazy Gaian witch!
User avatar
Matix
Posts: 958
Joined: Thu Sep 29, 2005 7:24 pm
Location: Poland, Wroclaw, localhost
Contact:

Postby Matix » Sat Feb 24, 2007 1:08 pm

Fajnie napisane... Naprawdę wciągające. Czekamy na inne postacie!
http://www.matix.salon24.pl
User avatar
Agent 0007
Posts: 1042
Joined: Fri Jan 06, 2006 11:36 pm
Location: Darudzystan

Postby Agent 0007 » Sat Feb 24, 2007 3:58 pm

Amariel

Ta postać narodziła się gdzieś na ogromnych pustkowiach w centralnym obszarze Wyspy Południowej, na której znajduje się Zatoka Urodzaju. Nie mam pojęcia jak obecnie nazywa się to miejsce, wtedy było tam jedynie mnóstwo zwierząt i dziko rosnące zboża. Nie spotkała tam ludzi, jedynie kilka ciał. Prawie rok żyła samotnie wśród wzgórz. Przez cały ten okres czasu starała się po prostu przetrwać zbierając jedzenie. Widziała kilka ścieżek, widocznie wydeptanych przez poprzednich mieszkańców wzgórz, a które prowadziły gdzieś na północ. Z mapy leżącej na trawie wyczytała, że najbardziej obiecująca z nich prowadzi prosto nad morze. Wahała się długo, jednak w końcu ciekawość zwyciężyła. Wiele się nauczyła o naturze podczas tego krótkiego okresu, jednak potrzeba znalezienia towarzystwa kogoś z jej rodzaju była nie do przezwyciężenia. Wkrótce dotarła na plażę, gdzie poznała kilku przyszłych przyjaciół. Byli to Edward, Meleniusz i Anunaki. Utworzyli razem bliską sobie grupę. Mieli wspólny cel – znaleźć miejsce, gdzie można zamieszkać na własnych zasadach i gdzie mogliby realizować własne marzenia. Szczególne uczucie połączyło Amariel z Meleniuszem. Zostali z tyłu za maszerującą grupę rozmawiając ze sobą szeptem. Następnego dnia zdołali dogonić przyjaciół. Wraz z przebywanymi kilometrami ich miłość rozkwitała.

W końcu wyprawa kończy się. Zmęczeni podróżnicy zostali oczarowani przez piękno miejsca, do którego trafili. Dzikie pola i las w pobliżu, bogactwo zwierząt, rzeka opadająca na polanę grzmiącą kaskadę z pobliskiego wzgórza. To wszystko sprawiło, że przybysze od razu zakochali się w tym miejscu. Postanowili się właśnie tutaj osiedlić. Jedynej w grupie kobiecie pozwolili wymyślić nazwę dla przyszłego ludzkiego osiedla. Amariel zamyśliła się i następnego dnia podała nazwę – Tigana. Szybko postawiono znak. Mniej więcej w tym czasie Amariel odkryła swoją więź z Naturą. Postanowiła zostać kapłanką. Wydawało jej się, że to Bogini wybrała dla nich miejsce do życia. Radość jaką odczuwała w sercu była przeogromna, zwłaszcza, że była z człowiekiem, którego kochała. Meleniusz poświęcał jej mnóstwo czasu, a Amariel uwielbiała się do niego tulić wieczorami, gdy wspólnie wpatrywali się w gwiazdy święcące nocą nad Tiganą. Gdy pozostali mężczyźni udali się do pobliskiego lasu po drewno Amariel wraz z Meleniuszem wybudowali pierwszy budyneczek w Tiganie i nie było dla nich ważne, że to jedynie lepianka. Nazwali ją Skarbcem. Spędzili w niej później kilka upojnych nocy czekając na powrót przyjaciół. Ich wspomnienie na długo później miała pozostać w pamięci Amariel.

Osada szybko się rozwijała. Brak było jednak żelaza, niezbędnego przy konstrukcji niektórych narzędzi i maszyn. Dziwne, że zawsze na początku bez żelaza niewiele można osiągnąć. W celu jego zdobycia zorganizowano kilka wypraw do sąsiedniej Zatoki Urodzaju. W kilku z nich brała udział Amariel – w większości zapędzając się tam za złodziejami i kłusownikami, których starała się tępić ze wszystkich sił. Był to jej obowiązek jako kapłanki Bogini. Wielu ludzi zarzucało jej brak jakiejś wizji, brak powołania, czy po prostu bardzo prymitywne wierzenia, jednak dla Amariel Bogini była uosobieniem wspaniałości Natury. Niczym mniej i niczym więcej. Tak więc chroniła swój zakątek przed nieprzyjaznymi obcymi strzegąc zwierząt i roślin Tigany.

Mieszkańców przybywało, powstał zakład krawiecki, rozpoczęto nawet produkcję łuków refleksyjnych. Świat wydawał się Amariel cudowny. Do czasu, gdy Meleniusz wyruszył na wyprawę do puszczy. Wtedy wszystko się zmieniło. Od początku miała złe przeczucie, co do tej ekspedycji. Co dnia wyglądała na drogę do lasu oczekując jego powrotu. Minęły dwa lata, a wyprawa nie wracała. Zaniepokojona wypytywała o wieści wszystkich wracających z puszczy. W końcu przybył ktoś kto wiedział coś o losie Meleniusza. Umarł na śpiączkę.

Amariel załamała się. Długo musiała dochodzić do siebie zanim znów na jej twarzy pojawił się uśmiech. Stało się to za sprawą innego mężczyzny – Eryka. Już wcześniej czuł on do niej coś więcej niż tylko przyjazne uczucia. Teraz, gdy Amariel dowiedziała się o losie jego konkurenta mógł się bez skrępowania zając pocieszaniem. Znów radość zagościła w oczach Amariel. Znów stała się kapłanką Bogini, jakby nowa miłość przywróciła jej wiarę. Wkrótce jednak Amariel miała się ponownie przekonać jakie życie jest brutalne.

Idyllę przerwała kolejna wyprawa. Eryk udał się wraz z Edwardem na długo przygotowywaną ekspedycję na wschód po gaz. Bardzo długo nie wracali, nie było też o nich żadnych wieści. Amariel zrezygnowana straciła nadzieję na ich powrót. Starała się nadal dbać o sprawy Tigany, jednak wszyscy wokół widzieli jak powoli niknie stając się zaledwie cieniem dawnej Amariel, kapłanki Bogini. Krążyła po osiedlu bez celu, dużo spała nie mogąc podnieść się z łóżka. Zachorowała. Depresja niszczyła ją wewnętrznie. Nie potrafiąc się skupić na teraźniejszości Amariel rozpamiętywała swoją przeszłość i płakała w ciemności wiecznej nocy, jaka wokół niej wtedy zapadła. Dwie zawiedzione miłości zraniły jej serce głębiej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Odtąd smutek już zawsze gościł na jej twarzy, a ciągły płacz wyżłobił na jej policzkach głębokie bruzdy, a na czole pojawiły się pierwsze zmarszczki.

Na próżno kolejnych dwóch mężczyzn starało się na powrót ożywić jej serce. Ani Akira, ani Surian nie mogli zrozumieć głębi jej żalu. Konkurowali ze sobą o jej względy stawiając ją przed wyborem między jednym, a drugim. A ona nie była w tym momencie gotowa na związanie się ani z Akirą, ani z Surianem. Potrzebowała przyjaźni obydwóch, jednak okazało się to niemożliwe. Nie potrafiła z nimi o tym porozmawiać i to była kolejna przyczyna smutku. Załamanie nerwowe towarzyszyło jej odtąd stale w ciągu jej kilku ostatnich lat życia. Amariel wegetowała, nie żyła i miała już dość swojej smutnej egzystencji. Odejście Suriana z Tigany, z jej powodu, o czym oczywiście wiedziała, przechyliło czarę goryczy. Tuż po swoich 40 urodzinach popełniła samobójstwo skacząc z wodospadu wprost w wodne objęcia. Jej ciało wkrótce osiadło na piasku tigańskiego brzegu.





Od siebie mogę dodać, że Amariel była pod koniec mojej gry w Cantr chyba najmniej przeze mnie lubianą postacią. Było to spowodowane nudną codziennością i długim snem postaci, który wymuszała na mnie depresja Amariel. Nie mogę jednak odmówić jej historii tragizmu, w którym dostrzegłem szansę na ciekawe odgrywanie. Mam nadzieje, że mi się udało choć troche oddać zmiany w jej charakterze i postępującą chorobę.

Pozdrowienia dla innych graczy mających postacie w Tiganie.
Gender
Posts: 208
Joined: Tue Mar 14, 2006 9:02 am

Postby Gender » Sat Feb 24, 2007 9:23 pm

Chyba upłynął już wymagany okres, więc i mnie naszło, żeby coś napisać...

Wychodzi mi, że forum Cantra ma równie wielką wagę, co sama gra, bo i tutaj czuję się zobowiązany pożegnać się z postaciami.
Nie spodziewajcie się postaci kalibru Agenta, chociaż mnie dostarczyły sporo radości.

Gander - moja pierwsza postać, oczywiście błąd, że na forum pojawił się Gender...
Miał ciekawe życie. Pojawił się na świecie niewiele przed aferą Diary. Poświęcił sporo swoich sił, żeby doprowadzić sprawę do końca, bo czuł się strasznie odpowiedzialny za to, że Diara tak łatwo przejęła wioskę. Po wszystki stwierdził, że czas już kończyć, ale pewna osóbka wyperswadowała mu to. Mimo tego, że przeniósł się w inne miejsce i zaczął traktować życie jak wakacje - ciągle czuł się kombatantem tamtych walk.
Podejrzewam, że Matylda urwie głowę zwłokom, jeśli jeszcze je dopadnie. Miał przypilnować chleba... a i Laury szkoda...

Pozdrowienia dla Cantryjczyka i Agenta ;)

Manekel - błyskawiczna kariera, od zera do ambasadora. Niewiele się działo w ciągu jego życia, czuł że ma spore możliwości, ale jakoś nie potrafił tego wykorzystać. Tylko raz uruchomił pełnię swoich chęci i sił, gdy spadło na niego, i jego przyjaciół nieszczęście. Wrócił do miejsca swoich narodzin, zaczął podziwiać ryżowe pola i tak zasnął...
Fajnie było zacząć od zera, przykro zostawiać w potrzebie przyjaciół.

Ponownie pozdrowienia dla Agenta...

Hagar Klim - kamieniarz i murarz, który został trochę przygnieciony ciężarem odpowiedzialności. Przez pierwsze 5 lat życia wypowiedział może z 10 zdań... za to wybudował Basztę. A potem wszystko się zmieniło i zaczęło sypać, trzeba było pomóc, pogadać, pomyśleć, zbudować, zaplanować, przypomnieć, podać trochę jedzenia, kupić, sprzedać, oddać, wysłać, umówić się, popracować...
Ciekawostka - nigdy w swoim życiu nie był poza miejscem swojego urodzenia. Chociaż wybierał się co i rusz do kogoś...

Dzięki wielkie dla wszystkich graczy i ich postaci, które przewinęły się przez Samotną Osadę. Jakby komuś przyszło do głowy że ma za dużo czasu i może na PM'a dać znać co się dzieje...

Dzięki wielkie.
Let everyone go to his private shelter. Empty the streets. There to find the city of the dead. Let the blessing of the Bomb Almighty and the fellowship of the Holy Fallout descend on us all, this day and forever more.
User avatar
bast
Posts: 342
Joined: Wed Jun 07, 2006 9:03 pm

Postby bast » Sat Feb 24, 2007 9:38 pm

Manekel...
moja postac bedzie zalamana (jak sie o tym dowie za jakis rok)
zwlaszcza jezeli nie przekazal przed odejsciem tego co mial przy sobie komu trzeba :oops:

And the light of a fading star
Is what you were, is what you are
Like the glow that christens the moon
You shone too soon, you shone too soon
User avatar
Agent 0007
Posts: 1042
Joined: Fri Jan 06, 2006 11:36 pm
Location: Darudzystan

Postby Agent 0007 » Sat Feb 24, 2007 9:40 pm

Pozdrowienia dla Cantryjczyka i Agenta

Ponownie pozdrowienia dla Agenta...


Dziękuje za pozdrowienia. ;)
Jednak są chyba troche błędnie zaadresowane. To Marta prowadziła postacie Laury i Carrie Ann. ;) Odeszlismy w tym samym momencie. Ale byłeś blisko.


Hmm... nie wiem jak ja napisze cos o Jonelethcie. Zbyt wiele byłoby do pisania, a ja nie wiedziałbym co opisac. I jak. Troche zbyt wiele się działo w ciągu jego życia...
Gender
Posts: 208
Joined: Tue Mar 14, 2006 9:02 am

Postby Gender » Sat Feb 24, 2007 9:45 pm

bast wrote:Manekel...
moja postac bedzie zalamana (jak sie o tym dowie za jakis rok)
zwlaszcza jezeli nie przekazal przed odejsciem tego co mial przy sobie komu trzeba


Wszystko będzie dobrze ;)

Agent 0007 wrote:Dziękuje za pozdrowienia. ;)
Zaszło jednak chyba nieporozumienie. Laura i Carrie Ann były postaciami Marty, a nie moimi.


A, wydało się! Jednak przeczucie mnie nie myliło. To ta sama osóbka!
A przez Ciebie pozdrawiałem Ashego i Joneletha ;)

Agent 0007 wrote:Hmm... nie wiem jak ja napisze cos o Jonelethcie. Zbyt wiele byłoby do pisania, a ja nie wiedziałbym co opisac. I jak. Troche zbyt wiele się działo w ciągu jego życia...


Napisz, napisz.
Let everyone go to his private shelter. Empty the streets. There to find the city of the dead. Let the blessing of the Bomb Almighty and the fellowship of the Holy Fallout descend on us all, this day and forever more.
Regis
Posts: 185
Joined: Wed Jan 25, 2006 6:09 pm
Contact:

Postby Regis » Sat Feb 24, 2007 10:24 pm

Manekel - (...)
Fajnie było zacząć od zera, przykro zostawiać w potrzebie przyjaciół.


Tak, prawda - przykro, szczegolnie dla pozostawionych bez zadnych wiesci... Drugi z ambasadorow - ktory rownie szybko zrobil kariere :wink: - byl z tego powodu bliski probu samobojczej :P Ostatnio raczej wegetuje... Do dzis jednak mysli, ze Mankel (raz zle uslyszalem jego imie i tak juz mi zostalo :P ) polegl podczas napasci piratow na wybrzeze.

Tak czy inaczej milo sie gralo - w sumie Twoja postac, jak i z reszta moja, ktora jej towarzyszyla 'na placowce dyplomatycznej', byla dosc 'niszowa' i 'malo znaczaca' z perspektywy wielkiego swiata Cantr, ale nie zmienia to faktu ze Mankel byl jedna z tych postaci, z ktorymi moim bohaterom najlepiej sie wspolpracowalo.

Pozdrawiam :)
User avatar
Obcy
Posts: 347
Joined: Sun Apr 02, 2006 9:03 pm
Location: Poland, Zabrze

Postby Obcy » Sat Feb 24, 2007 10:43 pm

Napisz o Jonelethcie koniecznie! Ciekawe, czy wspomnisz coś o mojej postaci 8)
User avatar
bast
Posts: 342
Joined: Wed Jun 07, 2006 9:03 pm

Postby bast » Sat Feb 24, 2007 11:03 pm

Gender wrote:
bast wrote:Manekel...
moja postac bedzie zalamana (jak sie o tym dowie za jakis rok)
zwlaszcza jezeli nie przekazal przed odejsciem tego co mial przy sobie komu trzeba


Wszystko będzie dobrze ;)



ufff... :wink:
User avatar
Chimaira_00
Posts: 377
Joined: Thu Sep 28, 2006 1:31 pm
Location: Immanence Where to: Transcendence

Postby Chimaira_00 » Sat Feb 24, 2007 11:06 pm

O, to Manekel zszedl... Huh...

Vale, vale, sit tibi terra levis.
It doesn't think. It doesn't feel.
It doesn't laugh or cry.
All it does from dusk till dawn
Is make the soldiers die.

---
gg - 9243805
User avatar
Agent 0007
Posts: 1042
Joined: Fri Jan 06, 2006 11:36 pm
Location: Darudzystan

Postby Agent 0007 » Sat Feb 24, 2007 11:23 pm

Obcy wrote:Napisz o Jonelethcie koniecznie! Ciekawe, czy wspomnisz coś o mojej postaci 8)


A jaka jest Twoja postac? :D
User avatar
Rusalka
Posts: 1509
Joined: Sun Mar 05, 2006 6:12 pm
Location: Gdansk, Poland
Contact:

Postby Rusalka » Sun Feb 25, 2007 1:17 am

Już 2 razy zabierałem się aby samemu napisać coś o Jonelethcie, ale zdaję sobie sprawę jaki to trudny temat. Postać bardzo kontrowersyjna. Na pewno można by napisać kilka wersji jej biografii.

Kiedy młodziutki Joneleth stanął na wzgórzu, pod którym w przyszłości miał wyrosnąć Bojhlom, powiedział: "jestem magiem najprawdziwszym. Wiele dni głodowałem, ale spłynął na mnie dar. Dlatego teraz zgłębiam tajniki magii". Z grupki dzikusów słuchających wypowiedzi wychylił się jeden, i rzekł: "Wspaniale jest gościć przy naszym ogniu kogoś tak szacownego jak czarownika. Proszę usiądź. Jestem Magnus.

(pisałem z głowy - nie mam logów z tamtego okresu - tak to po prostu pamiętam - dzień mniej więcej 1380)

Zaryzykuję z mojej strony takie stwierdzenie: Gdyby nie ta sytuacja prawdopodobnie nie zainteresowałbym się Cantrem (to był mój 3 lub 4 dzień gry) i nie grał aż do dziś. Zanim nie poznałem gry i nie wciągnąłem się w przeróżne intrygi, w zasadzie tylko postać przebywająca z Jonelethem budziła moje zainteresowanie.
Artur wrote:ja chce miec fabryke i czarnuchow w niej a nie dom z ogrodkiem kurna i nie zycze sobie zeby mnie ktos pouczal o graniu w cantr qrka
User avatar
Susel
Posts: 453
Joined: Tue Jan 03, 2006 9:02 pm

Postby Susel » Sun Feb 25, 2007 8:46 am

Ja sobie pozwole zejsc z tematu postaci agenta...
Espireel - Narodzil sie i zamieszkal w Kilivil Hrodofic. Mial wspaniale marzenia i plan, jak je spelnic, planu nikomu nie zdradzal, ale wszyscy wiedzieli jakie to marzenia... Pierwszymi jego slowami bylo "Witajcie, jestem Espireel Kieverband, przyszly wladca swiata.". Mowil o swoim przyszlym wladaniu swiatem bez zbednego entuzjazmu - przeciez to nic nadzwyczajnego. Ciezko pracowal, aby otrzymac wszystko potrzebne do ukonczenia pierwszej fazy jego planu. Niektorzy uwazali go za nieszkodliwego wariata, ale niektorzy brali go na powaznie. Zmarl na spiaczke, zanim udalo mu sie ukonczyc nawet pierwsza faze genialnego planu. Niestety nie zostawil notatki z zapiskami dotyczacymi calosci jego planu...


Przy okazji
Wybaczcie, ze sie okrutnie wrzynam i zachowuje jak mod, :? ale to jest taki nasz forumowy cmentarz, troche powagi i ciszy byloby na miejscu...

Skarbniq wrote:Prosze nie umieszczac tutaj za duzo komentarzy, poniewaz w ich natloku zginie podstawowa tresc watku - czyli noty biograficzne niezyjacych postaci.


KeVes wrote: proponuję nawet, by wyłanczać sygnaturki pisząc w tym temacie, tak jak ja to robię. Niech to będzie takie bardzo ciche miejsce na forum. [*] Niech dusze tych postaci spoczywają w pokoju...


Proponuje przeniesc sie do watku Pozegnalnego z rozmowami, a tutaj zamieszczac tylko nekrologi postaci Agenta.

Return to “Ogólne dyskusje”

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 1 guest