Jest spora roznica pomiedzy smiercia postaci, odgrywajacej w danej spolecznosci wazna role, a smiercia takiej postaci, ktora gdzies sie pojawila, cos powiedziala - i nic z tego nie wyniknelo.
Byl taki okres, kiedy cala polska strefa zmagala sie z "epidemia" trupow. Ze swieca mozna bylo szukac lokacji, w ktorej na ziemi nie lezaly chocby jedne zwloki. Teraz to juz sporadyczny problem.
Trudno przejsc obojetnie obok ciala jakiegos nieszczesnika, ktory byc moze chcial zyc, lecz na jego losie zawazyl przypadek. Jednak jeszcze gorszym doswiadczeniem jest zobaczyc lezace na ziemi cialo postaci, z ktora sie niedawno rozmawialo, planowalo wspolne przedsiewziecia.
