gn0m wrote:Z Twojej perspektywy zapewne wygląda to inaczej bo Ty to odgrywałaś, ja w pamiętniku tego wpływu kapitana nie widzę.
Masz rację, wyglądało inaczej. Tak jak napisałam, pamiętnik nie miał być dla ludzi, nie miało być też kompletnym opisem losów. Sam opis miejsc i myśli. Momenty porwań i śmierci opisywałam z minimum parodniowym opóźnieniem nigdy nie mogąc się za to zabrać (w paru miejscach pozostały wielokropki w nawiasie. Tam coś miało być-nie miałam weny na streszczenie). Sytuację z "Szamponu" opisałam chyba niedługo przed śmiercią postaci, czyli bez emocji towarzyszących zdarzeniu. Patrząc na logi, nieco podkoloryzowałam. No i pierwszy tom moim zdaniem jest najnudniejszy.
gn0m wrote:Ot pływają sobie razem, gadają, kapitan wzbudza strach, autorytet i chorą fascynację (czym to wszystko wzbudza to już w pamiętniku nie znalazłem)
To jest właśnie mniej lub bardziej dokładnie wyjaśnione dalej. W dopiskach pod różnymi dniami.
gn0m wrote:a później, bez uprzedzenia, mamy strzał z grubej rury - aby obrabować osadę (tym razem już obrabować a nie zabrać rzeczy z pustej) próbują porwać i zabić człowieka.
Sęk w tym, że to nie było wtedy nazwane "porwaniem" ani "morderstwem". Raynuard wiedział co robi. Po pierwsze przekonywał Klarę, że facet jest dzikusem i do tego przyjezdnym, a miejsce wyglądające jak spore miasto jest od dawna puste (czyli można ograbić-niska szkodliwość czynu), po drugie nigdy nie powiedział, że go zabiją. Chciał go jedynie zamknąć w kajucie na czas grabieży, żeby nic nie nadał i niby miał go wypuścić po wszystkim. Wtedy by odpłynęli. Atak miał tylko ułatwić wciągnięcie, bo gość stawiał opór przez sen. To że byłby świadkiem, to już inna sprawa. Klara i tak się bała, że wyjdzie na jaw, ale sprawa była już w toku. Ruszona. Teraz pozostało coraz bardziej zakopywać się w bagno.
W każdym razie nie mówię, że odgrywałam Klarę dobrze. Ba, na początku nie było wcale jakoś świetnie. To była moja trzecia postać w Cantr, uczyłam się grać i tak dalej. Wiem, że na starcie było sporo niedociągnięć z mojej strony wynikających z bariery językowej (nie zawsze umiałam opisać po angielsku co moja postać robi tak, żeby oddać idealnie jej charakter). Z odgrywania najwięcej widziała i tak załoga oraz ofiary-co jest logiczne. Były też krótkie motywy w różnych miastach, ale bez ujawniania drugiej natury.
W sumie każda zła postać która chce przeżyć dłużej niż kilka dni, musi dobierać sobie osoby, którym chwali się tym co robi/dzieli się z nimi swoimi chorymi przemyśleniami etc. Niestety tego nie można grać pod szeroką publikę. Nie stajesz na środku miasta i nie mówisz, że gdy nikt nie widzi, obmacujesz w krypcie zwłoki. Nie wpływasz do miasta i nie mówisz, że masz pod pokładem babkę z Fortholmu. Jeśli kradniesz cudzą kasę, nie machasz nią przed jego oczyma. Dobrze jest dorzucać drobne smaczki, które być może ktoś kiedyś połączy w całość, ale nie może być to bezpośrednie.