Za namową piszę. I tym dedykuję, którzy niecierpliwili się najbardziej,o.
KIELCE, 24.11.2007 ROK. RELACJA ELFA (NOWY GATUNEK POZADZIENNIKARSKI)
Ja po swojemu. Marolek mówił, że ja dziennikarka, powinnam napisać swoją wersję

Ale będzie niedziennikarsko
zupełnie, bo za dużo emocji
To prawda-kilka tygodni temu na IRC-u Fro i Marol wypaplali, że spotkali się "w realu". Dzień później nastąpiło spotkanie Elfa i Quijo- wcale nie odgapiliśmy, bo planowaliśmy to już po kryjomu od kilku dni. W niedzielę wyraziliśmy ubolewanie, że wszyscy nie możemy się spotkać i poplotkować o Cantrze. I- od słowa do słowa- zrodził się pomysł zorganizowania zlotu w Kielcach (jako że z przyczyn praktycznych, niektórzy z IRC-owców tegoż miasta opuścić nie mogli). Przyznam, że jako jedna z "rzucających pomysłem" nie wiedziałam, że do Kielc z Katowic jedzie się ponad 3 godziny, toteż trochę się przeraziłam, widząc rzecz tę na rozkładzie jazdy pociągu relacji Katowice-Kielce.
Nie zamierzałam jednak, totalnie zakochana we Frogutce, mojej IRC-owej ulubienicy, rezygnować z pomysłu przyjazdu na zlot. Może tylko raz się zawahałam i wspomniałam, że właściwie troszkę się wstydzę

dostałam jednak ochrzan od kochanych IRC-owców i od tego momentu wiedziałam, że muszę przyjechać. Zresztą, im bliżej było 24.11, tym bardziej nie mogłam się doczekać. 23.11 już skakałam z radości-odebrałam telefon od Fro, która upewniała się, że przyjedziemy. Wcześnie poszłam spać, by obudzić się pełną energii życiowej 24.11 o 5 nad ranem.
A w sobotę o 6.00 rano pojechałam na najpiękniejszy na świecie katowicki dworzec PKP, by zgarnąć Quija i jechać wraz z nim, hen daleko, do Kielc, gdzie czekać na nas miała moja utęskniona Fro i Marol, którego
trochę się obawiałam

(ok-drżałam przed grrroźnym Marolem!)
W pociągu spotkała nas niemiła niespodzianka- dwóch hip-hopowców (żadnych pseudokibiców, jak utrzymuje Marol), z których jeden zapraszał nas na koncert i próbował wyłudzić mój nr telefonu, a drugi- otwarcie powiedział, że potrzebuje takiej dziewczyny, jak ja-spokojnej i twardej (byłam spokojna, bo byłam też przestraszona widokiem dwóch pijanych i
spalonych kolesi

tego wyjaśniać chyba nie trzeba).
Kiedy w końcu nasza 3-godzinna męka dobiegła końca, z ulgą wyskoczyliśmy na dworzec i zaczęliśmy się rozglądać. I po chwili oczom naszym okazały się dwie, zbliżające się w naszą stroną postacie-całkiem realna Fro i Marol. Rozpoznaliśmy naszych Canryjczyków od razu-po szerokich uśmiechach, które nie schodziły im z twarzy. Później
nastąpiło czułe tulenie i obmacywanie-szczegóły pozostaną nie zdradzone

) Fro bardzo się zdziwiła widząc moich adoratorów, którzy nagle pojawili się za moimi plecami. Marolek, dostrzegając natomiast, że nie są zbyt przez nas lubiani, ruszył na odsiecz

(która na szczęście nie była potrzebna, natomiast brawa dla Marola za postawę

) Obeszło się
bez dalszych kontaktów z raperami i oto ruszyliśmy odebrać z dworca autobusowego Arucarda i Stuffa, których w końcu udało się wydobyć z tłumu
"Kawiarnia Pod Aniołem" faktycznie była klimatyczna. Wielkie wejście zrobił spóźniony Chim, który o swoim przybyciu uprzedził nas niezbyt dla mnie miłym sms’em zawierającym o trzy literki za dużo, za co nie omieszkałam go ochrzanić. A później rozpoczęły się rozmowy i zdjęć przez Marola i Fro pstrykanie- nie wiedzieć, dlaczego Marolek najczęściej kierował swój aparat w moją i frogutkową stronę :[ co zresztą Mu wybaczyłam.
O tym jaki jest Marol nie mogę napisać, bo nie mam prawa niszczyć Jego wizerunku. Jest jednak zdjęcie, którego tu nie zamieszczono, ponieważ w posiadaniu jego jest odcięta od Internetu Fro, a na którym patrzę na Marola. I to zdjęcie, to spojrzenie moje zastępuje wszelkie słowa. Kto do niego dotrze-będzie wiedział.
Za to mogę zdradzić, że w Frogutce, jedynej oprócz mnie dziewczynie na zlocie, zakochałam się zupełnie. Mądra, jeszcze ładniejsza niż
na zdjęciach i uśmiechnięta

Na pewno powie, że przesadzam, ale ja swoje wiem i wiem też, że mam wsparcie Marola w tej kwestii.
Aruś, Stuff, Kubuś i Chimek troszkę mniej się odzywali, wynikało to pewnie z faktu, że ww trójka ciągle wszystkich przekrzykiwała

wrażenie jednak o nich jest JAK NAJBARDZIEJ pozytywne
Jak już Marol wspomniał-podstępem wprowadził w elfi i frogutkowy organizm alkohol, który-dodam- znajdował się w czekoladzie. Taki z niego
szatan. Wałek natomiast, którym można od wczoraj bić, jest właśnie naszą zasługą. Przepraszamy wszystkich cantryjskich mężczyzn

Wszystko co napisał o rozmowach naszych Marol jest prawdziwe-wpływy w Cantrze zostały podzielone, rozmawialiśmy o seksie w Cantrze i wcale się tego nie wstydzimy. Zareklamowano pewne osady i usiłowano namówić
Grzesia do wydania pozwolenia na zorganizowanie nowej szajki pirackiej, wykorzystując wiedzę OOC, w szczególności zaś urządzeń typu gadu-gadu i IRC

))
Stale też utrzymywaliśmy kontakty sms’owe z nieobecnymi ciałem, ale duchem TAK Cantryjczykami typu Suchy, Echo, Akinka, Gaw, Remek (który nawet zadzwonił ku mojej radości ogromnej) itp.
Poza tym, ja też nie zauważyłam, że jechałyśmy jednokierunkową, więc nie tylko Fro nie zdawała sobie z tego sprawy.
A na końcu, moment, którego najbardziej nie lubię-pożegnanie. Żal było odjeżdżać po takim dniu. Ale był to dobry pretekst, by znowu wyściskać Marola i Fro. Zrobiliśmy to wyjątkowo czule i na zapas.
Podsumowując: było świetnie, jesteście wspaniali, a ja chcę jeszcze! KONIECZNIE domagam się powtórki i obiecuję nawet, że następnym razem zjem porządne śniadanie i nie będę marudzić, że nie chcę obiadu

6 godzin w pociągu, to natomiast NIC, śmiesznie mało-gdyby trzeba było spędziłabym w nim w dużo więcej czasu. Naprawdę warto.
A dobry humor utrzymuje się do dzisiaj i ze swoich źródeł wiem, że Odcięta Od Neta Fro, którą gorąco pozdrawiam też tak ma-trudno się dziwić ....
DZIĘKUJĘ WAM CANTRYJCZYCY!!!!!!!!!
[/i]
taca. wanna. łóżko