Ekonomia (np. pieniadz) w Cantr - moje uwagi
Posted: Sat Aug 11, 2007 2:17 pm
Chciałbym podzielić się kilkoma moimi uwagami związanymi z ekonomią w Cantr.
Na początek zdefiniujmy pojęcie pieniądza. W tym celu zacytuję to, co niegdyś pisałem o pieniądzu na innym forum:
W barterze produkcja musi się utrzymywać na bardzo niskim poziomie. Dwa podstawowe problemy, jakie tu się pojawiają, to niepodzielność i brak podwójnej zbieżności potrzeb. Jeśli Smith ma pług, który chciałby wymienić na kilka innych rzeczy - powiedzmy na jajka, chleb i ubranie - to jak ma to zrobić ? Miałby rozebrać pług na części i niektóre z nich dać rolnikowi, a inne krawcowi ?
Rozważmy sytuację, w której hodowca drobiu A chce kupić buty wyprodukowane przez B. Skoro B nie potrzebuje jajek, to A dowiaduje się, czego potrzebuje B - powiedzmy, że będzie to masło. A wymienia więc jaja na masło z osobą C i sprzedaje masło za buty z osobą B.
I tak powstanie - bez żadnej ingerencji rządu - środek wymiany zwany pieniądzem (w tym przypadku staje się nim masło; oczywiście długofalowo jest niepraktyczne - łatwo się psuje - więc prawdopodobniejsze są w tej roli muszle, kamienie specyficznego rodzaju czy złoto/srebro).
Wywód częściowo zaczerpnięty z książki "Złoto, Banki, Ludzie: krótka historia pieniądza".
Jak można odnieść wolnorynkową teorię pieniądza do Cantr ? Bardzo prosto. Jednym zdaniem:
Monety są zbędne (chyba, że jako rodzaj kwitów magazynowych). Pieniądzem ze światowym zasięgiem akceptacji są żelazo i stal (niczym w starożytności srebro i złoto).
Chciałbym zwrócić też uwagę na podobieństwa pomiędzy "ustrojem" Cantr a anarchokapitalizmem. Ktoś może się w tym momencie oburzyć, że przecież istnieją państwa i to wręcz komunistyczne gospodarczo, lecz... Anarchokapitalizm nigdy nie zakładał braku władzy hierarchicznej (w przeciwieństwie do różnych lewicowych anarchizmów) lecz brak przymusu podporządkowania niej. Obecnie żaden organizm państwowy w Cantr nie ma wystarczającego zasięgu, by zmusić kogoś do przyporządkowania się władzy. To tak, jakby cała Polska była podzielona na setki wolnych miast - nie podoba się ustrój jednego, idzie się do następnego. Albo jeszcze lepiej: "państwo" w anarchokapitaliźmie i Cantr to takie mieszkanie. W jego obrębie musisz działać zgodnie z wolą właściciela, bo inaczej może się to dla ciebie źle skończyć, ale w każdej chwili możesz je opuścić i jest baardzo wiele innych mieszkań. Przy czym żaden z właścicieli nie może przesadzać, gdyż zostałby zwyczajnie zniszczony przez rynek (mieszkańcy uciekli by mu w inne strony). Przypomina to też idee secesji anarchokapitalisty Hansa Hermana Hoppe (książka "Demokracja: Bóg, który zawiódł").
Państwo we współczesnym znaczeniu moglibyśmy mieć wtedy, gdy rząd byłby w stanie np. zakazać opuszczania miasta i realnie to egzekwować, bądź narzucić jednolity ustrój na duży obszar (całą wyspę/kontynent), likwidując wolnorynkową konkurencję pomiędzy miastami. Jak na razie to nie występuje.
Na początek zdefiniujmy pojęcie pieniądza. W tym celu zacytuję to, co niegdyś pisałem o pieniądzu na innym forum:
W barterze produkcja musi się utrzymywać na bardzo niskim poziomie. Dwa podstawowe problemy, jakie tu się pojawiają, to niepodzielność i brak podwójnej zbieżności potrzeb. Jeśli Smith ma pług, który chciałby wymienić na kilka innych rzeczy - powiedzmy na jajka, chleb i ubranie - to jak ma to zrobić ? Miałby rozebrać pług na części i niektóre z nich dać rolnikowi, a inne krawcowi ?
Rozważmy sytuację, w której hodowca drobiu A chce kupić buty wyprodukowane przez B. Skoro B nie potrzebuje jajek, to A dowiaduje się, czego potrzebuje B - powiedzmy, że będzie to masło. A wymienia więc jaja na masło z osobą C i sprzedaje masło za buty z osobą B.
I tak powstanie - bez żadnej ingerencji rządu - środek wymiany zwany pieniądzem (w tym przypadku staje się nim masło; oczywiście długofalowo jest niepraktyczne - łatwo się psuje - więc prawdopodobniejsze są w tej roli muszle, kamienie specyficznego rodzaju czy złoto/srebro).
Wywód częściowo zaczerpnięty z książki "Złoto, Banki, Ludzie: krótka historia pieniądza".
Jak można odnieść wolnorynkową teorię pieniądza do Cantr ? Bardzo prosto. Jednym zdaniem:
Monety są zbędne (chyba, że jako rodzaj kwitów magazynowych). Pieniądzem ze światowym zasięgiem akceptacji są żelazo i stal (niczym w starożytności srebro i złoto).
Chciałbym zwrócić też uwagę na podobieństwa pomiędzy "ustrojem" Cantr a anarchokapitalizmem. Ktoś może się w tym momencie oburzyć, że przecież istnieją państwa i to wręcz komunistyczne gospodarczo, lecz... Anarchokapitalizm nigdy nie zakładał braku władzy hierarchicznej (w przeciwieństwie do różnych lewicowych anarchizmów) lecz brak przymusu podporządkowania niej. Obecnie żaden organizm państwowy w Cantr nie ma wystarczającego zasięgu, by zmusić kogoś do przyporządkowania się władzy. To tak, jakby cała Polska była podzielona na setki wolnych miast - nie podoba się ustrój jednego, idzie się do następnego. Albo jeszcze lepiej: "państwo" w anarchokapitaliźmie i Cantr to takie mieszkanie. W jego obrębie musisz działać zgodnie z wolą właściciela, bo inaczej może się to dla ciebie źle skończyć, ale w każdej chwili możesz je opuścić i jest baardzo wiele innych mieszkań. Przy czym żaden z właścicieli nie może przesadzać, gdyż zostałby zwyczajnie zniszczony przez rynek (mieszkańcy uciekli by mu w inne strony). Przypomina to też idee secesji anarchokapitalisty Hansa Hermana Hoppe (książka "Demokracja: Bóg, który zawiódł").
Państwo we współczesnym znaczeniu moglibyśmy mieć wtedy, gdy rząd byłby w stanie np. zakazać opuszczania miasta i realnie to egzekwować, bądź narzucić jednolity ustrój na duży obszar (całą wyspę/kontynent), likwidując wolnorynkową konkurencję pomiędzy miastami. Jak na razie to nie występuje.