Dziękuję wszystkim za wsparcie *uśmiecha się*
I na wszelki wypadek wyjaśniam: nie w tym rzecz, że nie mam w pracy dostępu do zielonego świata. Ale rzeczywiście wpływ na decyzję miało między innymi to, że ktoś mnie tego dostępu pozbawia. Chwytacie drobną różnicę? *mruga*
AUTO wrote:No bo jeśli cantrowałaś w godzinach pracy to mu się nie dziwię.
A skoro rzuciłaś robotę dla Cantra, to niedobrze z tobą

AUTO, zgadzam się, choć nie do końca. Już piszę, dlaczego.
Zabawa za pieniądze pracodawcy i w czasie, kiedy powinno się uczciwie pracować na pensję, to po prostu cwaniactwo albo oszustwo, jak kto woli, w każdym razie - nieuczciwość. Ale popatrzmy na to też w szerszy sposób.
Są różne rozrywki i różne prace. Jeśli chirurg co kwadrans wybiega z sali operacyjnej, żeby sprawdzić kursy na giełdzie, a krojąc pacjenta myśli tylko o tym, czy weszło zlecenie, to kryminał. Jeśli portier ślepia w pracy w telewizor, to w najgorszym wypadku psuje sobie wzrok.
Praca w biurze, osiem godzin przy komputerze, podobnie jak praca przy taśmie, wymaga jakichś przerw, krótkich i nierozpraszających zanadto. Nawet BHP to jakoś reguluje. Oczywiście, przerywanie pracy w jednym programie po to, żeby się rozerwać w innym, to niezbyt rozsądne. Pomijając to, drobne przerwy są niemal koniecznością. Zauważcie, jak często pracodawcy zapewniają, że chcą stworzyć pracownikom luźną i motywującą atmosferę. Rozumiem, że nie chodzi tylko o klimatyzację i wygodne krzesła. Gdzieś nawet wyliczono, że możliwość odezwania się przez komunikator do kogoś bliskiego pozytywnie wpływa na jakość i wydajność pracownika. Owszem, są miejsca, gdzie dostęp do sieci musi być blokowany z przyczyn bezpieczeństwa, ale też nie o tym mowa.
A teraz do sedna, bo w końcu o Cantr chodzi. To rozrywka, moim zdaniem, bardzo dobrze nadająca się właśnie do takich krótkich i niegroźnych przerw. Pod warunkiem, że gracz potrafi nad sobą panować. Zajrzeć do projektów co trzy godziny, powiedzieć wszystkim dzień dobry czy polować albo trenować o określonej porze - to da się robić bez szkody dla pracy. Powtarzam jeszcze raz: to nie jest najmądrzejsza metoda odrywania się, lepiej podejść do okna i popatrzeć na niebo, ale to już jak kto woli.
Macie jakieś ciekawe doświadczenia czy przemyślenia na temat Cantr w takich sytuacjach?
Jeszcze raz przypomnę: nie chodzi o to, że ktoś jest czy nie jest w stanie wytrzymać osiem godzin bez Cantr, bo o tym jest inny wątek.