Odeszli... [*]

Ogólna pozapostaciowa dyskusja pomiędzy graczami Cantr II.

Moderators: Public Relations Department, Players Department

User avatar
Aravat
Posts: 415
Joined: Tue Jun 27, 2006 9:26 pm
Location: Ennis, Ireland

Postby Aravat » Mon Jan 07, 2008 6:41 pm

pikolo wrote:Habakuk Beneke-członek Grupy Drogowej Republiki, oddany jej obrońca, niezwykle ważna figura na pokładzie furgonetki "RB-Drogowiec". Nienawidził słoni, uwielbiał na nie polować. Lubił czasem popić i zapalić. Kostucha dopadła go w czasie budowania kolejnej drogi...

Jego łopata wciąż jest z nami... Grupa Drogowa cię żegna, przyjacielu ;)


No właśnie...gdzie się podziała Grupa Drogowa? Przyjechali do osady gdzie zyje moja postać, rozrzuciłi piasek i pojechali...A było to już ho, ho lat temu... :evil:

Zeby nie było OT...
Juan Moretti i Arios - zmarli śmiercią naturalną na zawał serca bo ich prowadzący nie miał na nich czasu :D :roll:
Wszystko nalezy robic w sposob tak prosty jak to tylko mozliwe i ani troche prosciej....
Jegred
Posts: 9
Joined: Wed May 31, 2006 3:11 pm

Postby Jegred » Mon Jan 07, 2008 7:46 pm

Obakusan wrote:
Your character Wars died.

Postac z bardzo dluga historia. Obudzil sie gdzies w srodku lasu gdzie wraz z towarzyszami Horacio , Maxem , i innymi ktorzy jeszcze moze zyja, zalozyl zbojnicka badne. Dokonali kilku drobnych rabunkow i mordow az nie dostali sie na plaze gdzie zbudowali swoj pierwszy okret. Niedlugo pozniej dorobili sie drugiego i zaczeli plynac wzdłuż wybrzeża w poszukiwaniu okazji do latwego wzbogacenia sie. Na jednej z plaz, zboje spotkali Tursle - delikatna i przerazona dziewczyne, ktora dla wlasnej rozrywki zaciagneli sila na jedna z lodzi i kontynuowali swa podroz. Z niewyjasnionych przyczyn, miedzy Warsem - lajdakiem i opryszkiem a Tursla - dziewczeciem co plakalo gdy przypadkiem ubila komara, zrodzilo sie uczucie. Ich roznice charakterow i mimowolny pociag do siebie stworzyly bardzo ciekawa mieszanke. Po wielu incydentach, Wars postanowil opuścić swoja bande, zeby dla dobra Tursli, zaczac uczciwe zycie. Podrozowali razem dlugo, przezywali przygody jakich naprawde pozazdroscic im moga pozostali Cantrowicze. Zbudowali swoj plywajacy dom - Sierp Ksiezyca i poplyneli w dal. Po wielu latach natkneli sie na starych przyjaciol Warsa, jednak juz wtedy Tursla wykazywala pierwsze objawy choroby - sennosci. Konfrontacja z dawnymi towarzyszami okazala sie ciekawa, jednak bardziej od wspominek dawnych zbojnickich czasow, Warsa bardziej zajmowala Tursla ktorej stan z dnia na dzien sie pogorszal. Po bardzo dlugim snie, Tursla zmarla. Zrozpaczony Wars, utraciwszy sens swojego zycia, odplynal zabierajac cialo ukochanej. Zmarl z zalu przy ciele swojej dziewczyny, gdzies na morzu, w ich wspolnym plywajacym domu.


Postaci te zmarly juz dawno dawno temu, wiec wydaje mi sie ze ujawniajac troche faktow z ich zycia (zwlaszcza Warsa) nie naruszylem zadnej z zasad.
Dziekuje wszystkim ktorzy uczynili zycie moich postaci niezapomnianym, zwlaszcza graczom prowadzacym Mateusza, Tursle, Horacio i ekipe, Mysza i innych ktorych nie wymieniam ze wzgledu na brak miejsca.


Szkoda że Warsa już nie ma, to był dobry przyjaciel, moja postac napewno uroniła by łzę po stracie starego kompana
pikolo
Posts: 305
Joined: Sat Aug 04, 2007 12:18 pm

Postby pikolo » Tue Jan 08, 2008 7:10 am

OT on @Aravat:

W domyśle to oznacza że tubylcy mają tą drogą zrobić:P

OT off

Właśnie się dowiedziałem ze FruUu chyba jest w zielonym zaświecie... :((
Czy nie uważasz, że na 15 twoich postaci chociaż część mogłaby nie biegać z kuszami, żelaznymi tarczami i konopnymi ciuchami, tylko czymś bardziej oryginalnym?
User avatar
Chimaira_00
Posts: 377
Joined: Thu Sep 28, 2006 1:31 pm
Location: Immanence Where to: Transcendence

Postby Chimaira_00 » Tue Jan 08, 2008 4:14 pm

Tak, Fruuu nie żyje.

Zmarła na zawał, mimo regularnych "kroplówek" swojego męża. :)
It doesn't think. It doesn't feel.
It doesn't laugh or cry.
All it does from dusk till dawn
Is make the soldiers die.

---
gg - 9243805
User avatar
darek
Posts: 34
Joined: Wed Mar 21, 2007 8:19 pm

Postby darek » Sat Jan 12, 2008 7:29 pm

Ktoś wie co na Wybrzezu Valerii? Co z tanalasta? Pyta Daro :-) Napiszcie mi.
User avatar
Leming
Posts: 657
Joined: Thu Mar 15, 2007 1:08 pm

Postby Leming » Mon Jan 21, 2008 2:52 pm

Czas mija, roboty huk i tak jakoś wyszło, że zabrakło tu moich wspomnień o bardzo ważnych postaciach, które odeszły w ciągu ostatnich kilku lat. Zacznijmy tak...

Garreth Alvine – przez lata całe komendant straży Portu Rzemiosł, po śmierci pierwszej żony i porwaniu Bjoty w czasie, kiedy nie było go w mieście, które miał chronić, przeżył załamanie, ale stanął potem na nogi i wydawało się, że razem z Ori żyć będą długo i szczęśliwie. Niestety, Garreth od czasu do czasu potrafił wkurzyć do białości, choć kiedy indziej bywał najlepszym przyjacielem i świetnym kompanem. No i znakomitym strażnikiem (o ile mu się chciało). W niejasnych dla mnie okolicznościach zmarł z dala od macierzystego portu.

Mikus Foramer – podobnie jak Garreth przez wiele lat żył i tworzył w Porcie Rzemiosł, z tym że nie pozbierał się na dobre po stracie Karli. Zostawił po sobie trochę pism, „Białą Muszlę”... Najbardziej bolało, że przez czyjąś głupotę i kompletny brak zaangażowania we współpracę z innymi jego zwłoki nie spoczęły w przygotowanym dla niego miejscu w grobowcu.

Akar – strażnik Portu Rzemiosł, mądry, rozważny, pomocny, sumienny. Podjął się niemożliwego na pierwszy rzut oka zadania i rozkochał w sobie Cestodę, doprowadzając w końcu do ślubu. Podobnie jak Garreth zmarł gdzieś na morzu. Może z tęsknoty?

Zaron – małomówny i spokojny kowal Portu Rzemiosł. Przez wiele lat twardą ręką trzymał wytop metali oraz produkcję broni i narzędzi. Można było na nim polegać.

Garand – kolejny z Portowców i kolejny, który zmarł gdzieś z dala od Portu. Za czasów Bjoty sumiennie czerpał wodę. Po jej porwaniu odszedł na jakiś czas, ale potem powrócił. Gdzie mogłoby być lepiej? Ostatni kapitan Dumy Abrasaksa.

Regis z Leśnej Osady, przyjaciel Portu Rzemiosł, imponował swoją postawą. Rozdał dorobek swojego życia, pomagał postaciom dopiero stającym na nogi, autor konkursu dla młodzieży, w którym do wygrania był gotowy slup z zapasem lekarstw i wyposażeniem. Podjął się prowadzenia Dumy Abrasaksa przed Garandem, przed ostatnim rejsem zdał dowództwo. I z tego ostatniego rejsu wrócił już nieżywy.

Bar Akar ze Wschodnich Wzgórz – wydawało się, że to ktoś, na kim zawsze można się oprzeć, kto nigdy nie zawiedzie. Solidny, konkretny. Obdarzony poczuciem humoru. Łatwo było mu zaufać. Tym większa dziura została po jego śmierci.

Jot z Portu Północnego – wizjoner i utopista, marzył o połączeniu całej Degwiazdki w jeden organizm, rozbudowie dróg, sieci radiowej, stałej współpracy między osadami. Zmarł, zanim jego marzenie w pełni się urzeczywistniło.

Fred Wallace, niestrudzony zbieracz pomidorów, jednocześnie całkowicie pozbawiony jakichkolwiek osobistych ambicji. Niby prosił o zapłatę za pracę, ale nawet nie potrafił powiedzieć, co by to miało być.

Strata każdego z nich z osobna byłaby bolesna. Ale strata wszystkich... Tym bardziej, że trzech z nich zostawiło po sobie kompletnie załamane kobiety, które obecnie są jak cienie siebie samych, co tym bardziej uświadamia dotkliwość pustki, jaka pozostała po tych wspaniałych ludziach, i zmusza do myślenia, czego można by było dokonać, gdyby nie odeszli.
Last edited by Leming on Mon Jan 21, 2008 6:13 pm, edited 1 time in total.
User avatar
in vitro...
Posts: 1957
Joined: Sun Feb 26, 2006 11:11 pm
Location: Lake Bodom

Postby in vitro... » Mon Jan 21, 2008 3:29 pm

ehhh... często żałuje, że uśmierciłem pewne postaci lub nie chciało mi się ich odgrywać...
cantr się posypał
User avatar
Luke
Posts: 410
Joined: Sun Sep 16, 2007 10:05 pm
Location: Wroclaw, Poland

Postby Luke » Tue Jan 22, 2008 10:06 am

Leming wrote:Strata każdego z nich z osobna byłaby bolesna. Ale strata wszystkich...
To prawda, Port Rzemiosł przeszedł w ostatnich latach ogromną utratę znakomitych postaci. Na szczęście jest jeszcze kilka bardzo dobrych, a nowe postacie też pojawiają się czasami całkiem ciekawe.

Leming wrote:trzech z nich zostawiło po sobie kompletnie załamane kobiety, które obecnie są jak cienie siebie samych
A to akurat jest wybitnie irytujące. Czy koniecznie trzeba odgrywać zgorzkniałą babę, będąc wdową? Czy one w życiu były tylko żonami i nikim więcej? Nie miały własnych życiowych celów albo ambicji, tylko złapać chłopa? Ech... Coraz bliższa jest mi teoria niektórych wiadomo-których postaci, że małżeństwo cantryjskie prowadzi prosto do mauzoleum. (Leminga, Ty nie waż się nawet! :D :!: )
Zwłaszcza, że tych, którzy odeszli w pełni aktywności, wspominamy z żalem i bardzo nam ich brakuje. A zgorzkniałe wdowy zacierają dobre wspomnienie o tych czasach, kiedy były radosne, uczynne i o tym, że naprawdę bardzo wiele im zawdzięczamy. Po co to pogrążać "odgrywaniem" żywej śmierci? Żeby serial był bardziej brazylijski? :?
[*]...
User avatar
Leming
Posts: 657
Joined: Thu Mar 15, 2007 1:08 pm

Postby Leming » Tue Jan 22, 2008 10:24 am

Lilo - wierny Portowiec, może niezbyt bystry, bo lubił sobie pospać, ale potrafił wziąć na siebie odpowiedzialność za porządek w Porcie w pierwszych dniach po porwaniu Bjoty, kiedy wszystko się sypało, a "ważniejsze" osoby uganiały się po świecie za piratami. Potem wraz z innymi odważył się popłynąć w miejsce, które rozpaczliwie potrzebowało żywych ludzi. Niestety, jakiś czas potem odszedł cicho i bez rozgłosu, tak samo jak żył.

Karolina - sama siebie nazywała Wielką Kapłanką Endragory. Opowiadała o tajemniczych kultach i dawnych religiach, ale przy tym wszystkim zachowywała się w sposób co najmniej dziwny. Podejrzewana o obłęd lub opętanie, odeszła w końcu z Plaży Łez, by skończyć życie po cichu w Mrocznym Lesie. Tajemniczym mocom nie udało się za pośrednictwem jej osoby zdobyć nowych wyznawców.



Luke wrote:(Leminga, Ty nie waż się nawet! :D :!: )


8) Ale jak to? W moim przypadku to już pozamiatane, rzuć sobie okiem na sygnaturę CMR-a.

Co do odgrywania załamanych wdów się w zasadzie zgadzam z tobą, Luke. Uważam, że można sobie tak poodgrywać rok, może dwa, ale potem trzeba wrócić do w miarę normalnego życia, a nie tylko wzdychać i snuć sie jak półtrup.

Jakby co, to zamierzam być bardzo wesołą wdówką, ale nie mówcie CMR-owi. :wink:
Last edited by Leming on Tue Jan 22, 2008 11:10 am, edited 2 times in total.
User avatar
Luke
Posts: 410
Joined: Sun Sep 16, 2007 10:05 pm
Location: Wroclaw, Poland

Postby Luke » Tue Jan 22, 2008 10:36 am

Leming wrote: 8) Ale jak to? W moim przypadku to już pozamiatane, rzuć sobie okiem na sygnaturę CMR-a.
Leminga, Ty mi tu nie Ooc-uj! Mnie Twoje prywatne stany cywilne nie interesują, tylko cantryjskie. :wink: O krypcie w mauzoleum mówię! Nawet nie patrz w tamtą stronę. Żadnych małżeństw, żadnych pogrzebów. Proszę siedzieć grzecznie i wydobywać makrele. A TE niby-że-małżeńskie sprawy to można w Cantrze na kocią łapę realizo...zować. :D
[*]...
User avatar
cald dashew
Posts: 930
Joined: Tue Aug 29, 2006 9:23 pm
Location: Idioglosia

Postby cald dashew » Tue Jan 22, 2008 12:37 pm

Luke dobrze prawisz z tymi graczami.. niektórych to na prawdę o kant rozbić

a żeby nie było offtopu to zadnej z tyc postaci blizej nie znalem o dziwo ;]
Image
Image
Image
User avatar
Sztywna
Posts: 1091
Joined: Sun Aug 20, 2006 1:51 pm
Location: Costerina/ Wolne Miasto Gdańsk

Postby Sztywna » Tue Jan 22, 2008 1:17 pm

cald dashew wrote:Luke dobrze prawisz z tymi graczami.. niektórych to na prawdę o kant rozbić


To je się na ochotnika zgłaszam... *offtopnęła sobie, a co tam...*
Strzeż się! Cantr silnie uzależnia...

<autolans> [url=http://www.grapheine.com/bombaytv/movie-uk-f0063db4f171b228025e719ce414cee1.html]A co "góra" na drugi serwer? :P[/url] </autolans>
User avatar
cald dashew
Posts: 930
Joined: Tue Aug 29, 2006 9:23 pm
Location: Idioglosia

Postby cald dashew » Tue Jan 22, 2008 1:55 pm

Sztywna wrote:
cald dashew wrote:Luke dobrze prawisz z tymi graczami.. niektórych to na prawdę o kant rozbić


To je się na ochotnika zgłaszam... *offtopnęła sobie, a co tam...*


Nie dosłownie, nie dosłownie ;)
Image

Image

Image
User avatar
cald dashew
Posts: 930
Joined: Tue Aug 29, 2006 9:23 pm
Location: Idioglosia

Postby cald dashew » Wed Jan 30, 2008 5:14 pm

Czarny Wilk - zmarł z głodu w wieku 45 lat, Dom Bojran, urodził się w ciężkich warunkach bez prawie żadnych uzdolnień, spotkał kiedyś bandę opryszków do której postanowił się przyłączyć, okazali się dobrymi przyjaciółmi. Choć sypiał wiele i na pirata się nie nadawał (walka niezręczna i wyglądał na dużo słabszego niż inni) był szczęśliwy w tej bandzie.. Na pewno wielu nie nazwałoby tego szczęściem.. Pod koniec życia starał się udowodnić że był dobry, i nic złego nie robił.. Okłamywał tym sam siebie, ale chyba w głębi duszy nie był zły, był tylko wystraszonym chłopcem który nie wiedział co zrobić z życiem.. a później bał się panicznie śmierci.

Pozdrowienia dla gracza Quadreza Warsa Tursli, Horcia i innych. Pzepraszam że tak mało poświęcałem czasu tej postaci :? Po rozpadzie bandy już w ogóle nie mogłem odnaleźć się w Czarnym Wilku
Image

Image

Image
User avatar
Quijo
Posts: 1376
Joined: Tue Jun 27, 2006 8:10 pm
Location: K A T O W I C E ST Dept
Contact:

Postby Quijo » Wed Jan 30, 2008 6:46 pm

Miałem nie pisać, ale jednak napisałem, jak będę miał kiedyś znów chęci to coś o jakimś swoim ludziku napisze :)

Bar Akar - Rozpoczął swoje życie w Wschodnich Wzgórzach jeszcze za czasów Sigvalda, początkowo nikt nie zwracał na niego uwagi i dopiero po kilku dniach się nim zainteresowano i przyznano mu pierwszą pracę, przy której spędził jakieś pięć, sześć lat.
Pracował przy produkcji materiałów konopnych i praktycznie nie ruszał się z tkalni ani na krok, a gdy juz się stamtąd ruszył to jedynie po jedzenie i by przekazać Sigvaldowi wiadomości nadawane przez radio.
Po kilku latach ciężkiej pracy zdobył spore zaufanie u Sigvalda i został wysłany na pierwszą w swoim życiu wyprawę morską, oraz dostał swoją pierwszą broń, była to stalowa dzida, którą nosił przy sobie niemal całe życie jako pamiątkę po zmarłym w czasie owej wyprawie zarządcy WW.
Rejs kupiecki nie był najszczęśliwszym wydarzeniem w jego życiu, bo jak się okazało cierpiał na straszliwa chorobę morską i całą podróż marzył jedynie o zejściu na ląd.
Przez całe życie jedynie jeszcze dwa razy był zmuszony wchodzić na statek, pierwszym razem by odszukać na innej wyspie swoja przyjaciółkę Orijane Mox, a drugim razem w pogoni za piratami.
Bar strasznie nienawidził przemocy wobec ludzi jak i zwierząt, a owa nienawiść zaczęła się w chwili wręczenia mu przez Sigvalda jego dzidy, poprzedzając to słowami „używaj tej broni jedynie w ostateczności” I takim sposobem przez kolejnych około 10 lat z wszystkich sił starał się przed atakiem namówić na wrócenie na lepsza drogę nawet najdokuczliwszych jaktosiegrajów oraz próbował namawiać ludzi do zakończenia wszelkich polowań, lecz po tym okresie stwierdził, ze to nie ma sensu i pozostało mu jedynie przypatrywanie się na polowania z wielkim obrzydzeniem i jedzenie jedynie żywności wyrastającej z ziemi.
Pewnego dnia doszły go słuchy o planowanym w Cechowicach turnieju rycerskim, na który postanowił się wybrać i na którym poznał ludzi, którzy stali się jego najbliższymi przyjaciółmi min. Marla, Garreth i Lucynka, w której się zakochał bez wzajemności.
Po przerwanym przez zabójstwo Bjoty turnieju, postanowił wrócić do Wschodnich Wzgórz, stracił wtedy całkowicie chęci do życia i dużo myślał o śmierci, lecz niedługo po tym zjawiła się w jego mieście kobieta o imieniu Lena, która całkowicie odmieniła jego życie i przywróciła mu radość z życia i nauczyła go prowadzić samochód.
Po kilku latach spędzonych z nią postanowił się oświadczyć, pomogło mu w jego zamiarach kilkoro przyjaciół z Portu Rzemiosł udostępniając mu na kilka godzin latarnie, w której przygotował kolacje, oraz przyjęcie roli muzyka przygrywającego podczas niej, a także potajemne przygotowanie dla niego pierścionka zaręczynowego.
Po kilku latach wspaniałego wesołego życia postanowił znów udać się na rycerski turniej, lecz dzień przed nim zmarł z niewiadomych przyczyn nagle na zawał serca.

Dziękuję graczom prowadzącym postaci takie jak: Lena, Akar, Garreth, Lucynka, Mysz, Marla, Cestoda, Orijane, Roch oraz wszystkim innym mieszkańcom wyspy D* Dzięki wam Bar Akar był moja najukochańsza postacią, która najbardziej trzymała mnie w zielonym świecie. Jeżeli kiedykolwiek będę planował powrót do gry to jedynie w tamtejsze okolice.
http://www.gks-murcki.com

Return to “Ogólne dyskusje”

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 1 guest