Z poprzedniego konta, te bardziej warte wspomnienia:
Wielemir (ok. 1640 - 1904) - urodzony w Los Liberos, bardzo szybko zdążył pokłócić się z tamtejszymi mieszkańcami i uciekł do lasu. Chciał odnaleźć mityczne miasto Vlotryan, ale po drodze, już na granicy królestwa, po długim i bezowocnym pałętaniu się po lesie napotkał małą wioskę Ryszville (oficjalnie już część Królestwa Vlotryan). Tam też osiadł, dzięki uprzejmości nowych opiekunów dostał drewno na własną chatkę i rower. Marzył o mebelkach domu, ale uważał, że wpierw musi odpracować taką ofiarność i z zapałem oczyszczał gaz (z tego chyba żyła cała osada, o ile dobrze pamiętam). Raz czy dwa udał się rowerkiem po jakieś surowce do lasu czy na wybrzeże (choć w osadzie były dwa sportowe samochody). Generalnie miał wiele ciekawych pomysłów na rozkręcenie niezłego biznesu w środku lasu (np. stacja paliw po wprowadzeniu benzyzny

), ale wskutek ogólnej ospałości współmieszkańców niczego konkretnego nie udało mu się osiągnąć. Dalej robił przy gazie. Nigdy jednak nie zapomniał o swoim marzeniu, by znaleźć się w stolicy - Vlotryan. Przy każdej możliwej okazji marzył o tym, by wziąć swój rower i choć raz się tam przejechać... nie było mu to jednak dane.
Drożysław (1639-1904) - jedyna moja postać w Klanie Księżyca (istnieją oni jeszcze?). Urodził się w Błotnej Plaży, ale że nikt nie chciał mu dać nic do roboty, postanowił ukraść kilo ryżu i zwiać (wtedy myślałem, że moja postać to megazłodziej, całe kilo ryżu gwizdnął...

). Trochę błąkał się po Zachodnim Fic (chcąc zgubić pogoń, której nie było). Potem znalazł jakąś mapę i chciał udać się do centrum wyspy, by tam się wzbogacić. Po drodze jednak znalazł dwie notatki, które na zawsze odmieniły jego życie. Były to jakieś ulotki reklamowe Klanu Księżyca (ogólnie, o wolności dla wszystkich, likwidacji podatków, etc.). Będąc pod wpływem tych słów postanowił osiąść na najbliższej plaży, by zostać pustelnikiem. Nie było to jednak łatwe. Wpierw musiał pochować górę trupów, by potem napisać prawa tego wybrzeża, które ponoć w okolicy zrobiły niezłą furorę (on sam nie mial o tym jednak zielonego pojęcia). Często głodował, jednak wszystko szło naprzód. Rozwijał w spokoju i samotności swoją lokację, czasem tylko ktoś go odwiedził. Była to moja kolejna postać - marzyciel: jego najgorętszym życzeniem było odnaleźć ów mityczny Klan Księżyca, by zostać jego członkiem, by zespolić się z innymi wolnymi ludźmi. Każdego zbłąkanego żeglarza, który zawitał do jego portu, wypytywał o tą organizację. Nikt jednak nic nie wiedział, ludzie nie byli mu w stanie udzielić praktycznie żadnej odpowiedzi. Aż w końcu, po pięciu latach wędzenia ryb i kopania piachu na drogę, pewien młody kapitan z Błotnej Plaży przekazał mu swój pamiętnik, z którego wynikalo, że całkiem niedawno spotkał idoli Drożysława... Wkrótce też, za jego pośrednictwem, został zabrany do tak poszukiwanej siedziby Klanu, która znajdowała się... o jedną lokację dalej od pustelni mojej postaci. Spełniło się jego i moje marzenie, generalnie Przylądek Zachodzącego Słońca za czasów Klanu Księżyca to jedna z najmilej wspominanych przeze mnie osad. Wspaniała postać Sangwinusa, Zygtryda czy chociażby Cougara (mój idol złych postaci w Cantrze) sprawiły, że śmierci tej postaci do dziś żałuję.
Miriadna (ok. 1640 - 1904) - moja chyba najbogatsza jak do tej pory postać. Urodziła się i mieszkała na Przylądku Mgieł, gdzie wspólnie z Jankiem założyła firmę krawiecko - kulinarną. Początki były trudne, często całe miasto przymierało głodem, bo marchewki trzeba było za wysoką cenę sprowadzać zza granicy

Potem jednak było już lepej, powoli dorobili się narzędzi, surowców, siedziby firmy, której magazyn szybko zapełnili. Dalej był motor, potem statek firmowy, wreszcie zaszczytna funkcja strażnika Przylądka Mgieł. Pierwszy (i ostatni) raz wypełniała swoje obowiązki, gdy jej sąsiadowi Boverowi wspólnik ukradł statek. Ścigali go aż do Fic i gdy już mieli dokować do tej samej osady co złodziej, bug wywalił ich na pełne morze. Potem była ta akcja z teleskopami, które poznikały i w ten sposób pogoń, która miała szanse stać się jedną z najbardziej spektakularnych w dziejach Cantr, spaliła na panewce. Zlodzieja już nie udało się odnaleźć, smutni stróże prawa wracali do domu. Na pełnym morzu Miriadna zakończyła swój żywot.
Emilia Wanik (? - 1904) - podróżowała razem z Saszą po okolicach zacisza i Zatoki Urodzaju. Generalnie nie wsławiła się niczym szczególnym, bo i nie zdążyła. Zginęła dość młodo...
---
Miałem wtedy więcej postaci, ale tylko te wspominam na tyle dobrze, że warto było o nich wspomnieć. Wszystkie zginęły na tą samą straszną chorobę, która dziesiątkuje co wiosnę świat Cantr -
śpiączkę maturalną. Dzisiaj trochę żałuję, bo mogłem chociaż przestawić konto na on-leave... a tak muszę znowu męczyć się nowymi postaciami, nim coś osiągną
To by było na tyle o starym koncie. Postacie z nowego wypiszę, jak mi się będzie chciało
