dekalina wrote:Mieszkasz wśród wiecznie szczęśliwych osób. Nie nazwałabym tego pechem
Cantryjski losie daj tragedię! Daj masakrę!
Moderators: Public Relations Department, Players Department
dekalina wrote:Mieszkasz wśród wiecznie szczęśliwych osób. Nie nazwałabym tego pechem
Arteya wrote:A mnie tam bardziej denerwuje olewanie gadatliwych zbirów. Po prostu starsi ciachają szablą i po sprawie. Do tego żadnych wyrzutów sumienia, przecież zabili człowieka do cholery. Wracają potem do swoich rodzinek i udają wrażliwców. To jest brak odgrywania, moim zdaniem.
Arteya wrote:Na koniec odzywa się Ukori: "Kolejka była. Ja byłem pierwszy, a nawet go nie drasnąłem" (nie dosłownie, ale mniej-więcej coś takiego). A potem wraca do swojej dziewczyny i rozpływają się w ckliwych gadkach. No proszę was.
Arteya wrote:A mnie tam bardziej denerwuje olewanie gadatliwych zbirów. Po prostu starsi ciachają szablą i po sprawie. Do tego żadnych wyrzutów sumienia, przecież zabili człowieka do cholery. Wracają potem do swoich rodzinek i udają wrażliwców. To jest brak odgrywania, moim zdaniem.
Arteya wrote:To akurat jeszcze rozumiem. Jest cicha, ale staje w obronie "ojczyzny". Nie trzeba się przecież obnosić z uczuciami wobec miejsca i ludzi. Właśnie taka postać moim zdaniem nie musi odgrywać wyrzutów sumienia, bo skrywa swoje uczucia.
Arteya wrote:To akurat jeszcze rozumiem. Jest cicha, ale staje w obronie "ojczyzny".
Arteya wrote:Irytujące bywa też tempo rozwoju miłości.
Arteya wrote:Irytujące bywa też tempo rozwoju miłości. Delikatnie wyrażasz swoją postacią zainteresowanie kimś( poprzez zwykłą rozmowę) i albo po 10 dniach zostajecie parą, albo nici z dalszej znajomości. U moich postaci często kończy się to kłótniami i uciekaniem partnera na drogę. A jak już takiego zawrócisz to potem się ciągle klei i żąda "dowodów miłości". Czy to normalne?
dekalina wrote:
Mnie jeszcze irytują gracze, którzy traktują cantr jak grę o coś, jakieś zwycięstwo. I panicznie boją się przegrać. Wystarczy, że fabuła odrobinę pójdzie niezgodnie z jego/jej planem i nagle z rozsądnej, statecznej postaci wychodzi internetowy pieniacz. Wszystkie koty powywraca ogonem, byle wygrać jakąś drobną pyskówkę. Czasem to aż śmieszne, jak mało trzeba, żeby takiego/taką sprowokować.
dekalina wrote:W realu przez trzy lata liceum można nie zauważyć, że ta laska z trzeciej ławki gapi się na tego gościa z drugiej jakoś tak częściej niż na pozostałych. W cantrze wystarczy raz nieznacznie się uśmiechnąć do kogoś, żeby jubiler zaczął szykować obrączki, zarządca piekarni tort weselny, a główny krawiec jedwabną suknię. A skoro wszyscy już wiedzą, to nie ma co się kłócić, że to było takie próbne obczajanie tylko. Ale to dotyczy w sumie każdego subtelnego gestu. Odegranie lekkiej niechęci do kogoś skutkuje natychmiastowym wyzwaniem: "W tym mieście nie ma miejsca dla nas dwóch".
Arteya wrote:Delikatnie wyrażasz swoją postacią zainteresowanie kimś( poprzez zwykłą rozmowę) i albo po 10 dniach zostajecie parą, albo nici z dalszej znajomości. U moich postaci często kończy się to kłótniami i uciekaniem partnera na drogę.
Users browsing this forum: No registered users and 1 guest