No dobra.
Usiluje zasnac - mysle o Cantr.
Wyobrazam sobie moje rozmowy z roznymi postaciami.
Wyobrazam sobie nowe notatki do stworzenia.
Rozwazam rozne wydarzenia i marze...
Nie moge zasnac. Przewracam sie z boku na bok.
Po godzinie udaje sie mi zasnac...albo i nie... Cantr...
Budze sie w srodku nocy. Mysle o Cantr.
W polsnie-poljawie gram... naciskam przycisk "pokaz wiecej", sprawdzam kto co robi w projektach... czy nie zajmuje miejsca wydobywczego... czytam notatki... rozmawiam z ludzmi. Co 10 minut "wybudzam sie" z tego stanu, po to aby powiercic sie troche, i znow "grac" w Cantr. Zasypiam po 30-40 minutach. Lapie sie co chwile na tym, iz znowu mysle o Cantr, albo o nim polsnie.
Pobudka rano. Pierwsza mysl - Cantr.
Wlaczam jak najszybciej komputer, i nieubrany jeszcze sprawdzam wazniejsze wydarzenia. Postacie piratow i zbojow - najwazniejsze. Sprawdzane najpierw. Oddycham z ulga, ze przez noc nic sie nie stalo. Jesli robi sie w ich zyciu goraczkowo, przeklinam noc i zastanawiam sie powaznie nad dyzurami nocnymi.
Chwila odpoczynku i zatracenia sie w podstawowych czynnosciach. Herbata, kawa - Cantr.
Bezrobocie... 9-22 komputer. Cantr.
Spacer/przejazdzka rowerem (Bogu dziekowac za znosna zime) - Cantr.
Obmyslam plan rozwoju, wyobrazam sobie rozne wydarzenia, marze...
Kapiel - Cantr.
Odskocznie: ksiazka, film dokumentalny...
Pytanie nie jest o to, czy to uzaleznienie.
Ja pytam sie, o stopien jego zaawansowania
