
Odeszli... [*]
Moderators: Public Relations Department, Players Department
- Mariposa
- Posts: 97
- Joined: Fri Oct 26, 2012 8:43 pm
- Location: Śląsk
Re: Odeszli... [*]
Szkoda mi Kora, fajny był 

- Karolka
- Posts: 52
- Joined: Fri Feb 07, 2014 10:47 am
- Location: Nibylandia
Re: Odeszli... [*]
Ojej. Szkoda mi to czytaćFrankoniusz wrote:Hieronim Żuk

- Frankoniusz
- Posts: 161
- Joined: Thu Jun 24, 2010 2:28 pm
Re: Odeszli... [*]
Żuk przez swoją bezpośredniość mógł wywoływać wpływ na ludzi, cieszę się, że wpłynął na losy cantra w mniejszym lub większym stopniu.
-
- Posts: 188
- Joined: Sat Aug 03, 2013 6:21 pm
Re: Odeszli... [*]
Volara - 4219 - 5025 - kapłanka Matki Natury, miłośniczka natury. Kiedy nie spała stara się nauczać, modliła się, wprowadzała pewnego rodzaju obrzędy, a także zajmowała się ziołami i leczeniem. Jako jedyna moja postać zgromadziła jako takie grono ludzi przynajmniej słuchających tego co "mówiła" Matka Natura. Dorobiła się córki i adeptki. Ponadto głęboko wierzyła, że to, co przynosi jej los to właśnie Matka Natura. Pogodziła się ze swoją chorobą, wiele lat zanim umarła. Nie leczyła jej, gdyż miała nadzieję, że wspaniały plan Matki się ziści. Jaki? Nie wiadomo. Pewne jest natomiast to, że choroba w końcu ją zabiła. Nie jest to jakąś tajemnicą, że choroba wzorowana była na nieleczoną gruźlicę.
Była postacią raczej śpiącą i ciężko ją było faktycznie rozwijać. W pewnym momencie wyruszyła też na niespodziewaną podróż na zachód wyspy Aldurei (przyczyn tej podróży najpewniej już nie poznacie, ktokolwiek się interesuje). Dotarła tam i zawróciła.
Pozdrawiam cały Golduran! Oby matka natura już zawsze nad wami czuwała.
Była postacią raczej śpiącą i ciężko ją było faktycznie rozwijać. W pewnym momencie wyruszyła też na niespodziewaną podróż na zachód wyspy Aldurei (przyczyn tej podróży najpewniej już nie poznacie, ktokolwiek się interesuje). Dotarła tam i zawróciła.
Pozdrawiam cały Golduran! Oby matka natura już zawsze nad wami czuwała.
-
- Posts: 925
- Joined: Tue May 20, 2014 2:18 pm
Re: Odeszli... [*]
Szkoda, że głównie spała. Był w niej potencjał.
- andrzejek
- Posts: 224
- Joined: Fri Mar 27, 2015 9:55 pm
Re: Odeszli... [*]
Antoni (lat 39)
On urodził się w Kannabii, gdzie przeżył rabowanie miasta, gdy wszyscy spali. Gdy źli ludzie poszli sobie, wziął rzeczy z magazynu i klucz do łodzi i odpłynął. Zrabował też całą bibliotekę, co zainteresowało go starymi notatkami. Potem był w innych opuszczonym mieście i też zabrał rzeczy i rozmontował maszyny.
Popłynął na wyspę D, gdzie był w Esdragonie. Tam też spali, więc też ukradł trochę notatek z budynku.
Potem popłynął do Vlotryan gdzie pracował najpierw, ale potem Riven powiedziała o Mrocznych Bogach. Wymienił się z nią notatkami, bo miał ich dużo starych, i w zamian za to dostał notatkę o Mrocznych Bogach. Wtedy zaczął ich czcić. Ten handel notatkami też go nakłonił do tego, żeby niektóre złe notatki cenzurować, żeby było fajniej - wtedy został mówcą prawdy.
Mroczni Bogowie kazali mu zbudować im świątynię, jak największą, więc zbudował ją gigantyczną - najpierw ceglaną, a w środku kamienną, a potem drewnianą chyba, a potem w środku kościane chatki. W ten sposób zbudował najdłuższy korytarz w Cantr - viewtopic.php?f=1&t=7394&start=1185#p568379 - poprzedni miał 24 chyba. (Dziękuję Greek że zrobiłeś skrypt, który to liczy).
Gdy skończyły się materiały (chyba 25 chatek = 50kg dużych kości), to wyszedł na plac i kupił drewno. Jak zbudował ostatnią chatkę, to wyszedł na plac to ogłosić. Chciał, żeby inne ludki też z nim budowały i żeby było fajnie. Ale niestety nie spodobało się to zarządcy więc go zamknęli w więzieniu i zabili. Nawet próbował przekupić zarządcę dając jej monety i klucz do łódki ale nie wyszło. Ale do końca nie wyrzekł się Mrocznych Bogów, nawet jak leżał w stanie zdedania w więzieniu.
W sumie on miał bardzo ciekawe życie, dużo rzeczy widział jak się dzieją, a sam unikał problemów bo był sprytny.
On urodził się w Kannabii, gdzie przeżył rabowanie miasta, gdy wszyscy spali. Gdy źli ludzie poszli sobie, wziął rzeczy z magazynu i klucz do łodzi i odpłynął. Zrabował też całą bibliotekę, co zainteresowało go starymi notatkami. Potem był w innych opuszczonym mieście i też zabrał rzeczy i rozmontował maszyny.
Popłynął na wyspę D, gdzie był w Esdragonie. Tam też spali, więc też ukradł trochę notatek z budynku.
Potem popłynął do Vlotryan gdzie pracował najpierw, ale potem Riven powiedziała o Mrocznych Bogach. Wymienił się z nią notatkami, bo miał ich dużo starych, i w zamian za to dostał notatkę o Mrocznych Bogach. Wtedy zaczął ich czcić. Ten handel notatkami też go nakłonił do tego, żeby niektóre złe notatki cenzurować, żeby było fajniej - wtedy został mówcą prawdy.
Mroczni Bogowie kazali mu zbudować im świątynię, jak największą, więc zbudował ją gigantyczną - najpierw ceglaną, a w środku kamienną, a potem drewnianą chyba, a potem w środku kościane chatki. W ten sposób zbudował najdłuższy korytarz w Cantr - viewtopic.php?f=1&t=7394&start=1185#p568379 - poprzedni miał 24 chyba. (Dziękuję Greek że zrobiłeś skrypt, który to liczy).
Gdy skończyły się materiały (chyba 25 chatek = 50kg dużych kości), to wyszedł na plac i kupił drewno. Jak zbudował ostatnią chatkę, to wyszedł na plac to ogłosić. Chciał, żeby inne ludki też z nim budowały i żeby było fajnie. Ale niestety nie spodobało się to zarządcy więc go zamknęli w więzieniu i zabili. Nawet próbował przekupić zarządcę dając jej monety i klucz do łódki ale nie wyszło. Ale do końca nie wyrzekł się Mrocznych Bogów, nawet jak leżał w stanie zdedania w więzieniu.
W sumie on miał bardzo ciekawe życie, dużo rzeczy widział jak się dzieją, a sam unikał problemów bo był sprytny.
-
- Posts: 188
- Joined: Sat Aug 03, 2013 6:21 pm
Re: Odeszli... [*]
Wreszcie jakaś dobra postać, andrzejku. Choć wk*******ca
.

-
- Posts: 1
- Joined: Thu Jan 29, 2015 11:33 pm
Re: Odeszli... [*]
Z góry chciałam przeprosić każdego, kto doznał przez moje postaci jakiś nieprzyjemności. Starałam się oddać ich charaktery jak najlepiej, ale czasem bardzo przesadzałam. Tych, którym uprzykrzyły życie - przepraszam.
Rhian - dziewczyna z kompleksami, które dusiła w sobie. Kochała być w centrum zainteresowania. Nie umiała być sama, zawsze potrzebowała partnera, którego szukała, gdy tylko poczuła, że poprzedni zaniedbuje ją przez dłuższą chwilę. Okropnie zazdrosna. Często popadająca w skrajności. Od aniołka po wredną wiedźmę. Tak przynajmniej ja ją wspominam. Przez bardzo długi czas była jedyną postacią, którą grałam i którą lubiłam grać. Serdecznie pozdrawiam całą ekipę z Łąki, jak również jej byłych partnerów. Bardzo miło wspominam Włochatego, Lagunę i Anelima (mam nadzieję, że dobrze piszę imiona, już trochę czasu minęło odkąd skończyłam grę). Spędziłam z wami bardzo, bardzo dużo czasu, za który dziękuję.
Etain - pierwsza postać, którą grałam i na której bardzo wiele się nauczyłam. Nieśmiała, zawsze starała się być z tyłu. Od zawsze pracująca nad sobą. Z beznadziejnych umiejętności walki po mistrzowskie. Dałaby się pokroić za Kalama. Zakochana w nim po uszy, chociaż zawsze odsunięta. Jeśli mnie pamięć nie myli to chyba tylko raz byli sam na sam i powstała między nimi jakaś romantyczna sytuacja. Et była zbyt wstydliwa, by pozwolić na cokolwiek innego.
Laoise - chciałam ją wykreować na dziecinną osóbkę, bardzo naiwną, zawsze chętną by pomagać innym. W ostatnich dniach jej życia beznadziejnie zakochana w Thalu (chyba tak się nazywał, albo bardzo podobne imię. Ci, którzy ją znali powinni wiedzieć o kogo chodzi). Doprowadziło to do depresji i zamknięcia się w sobie.
Wydaje mi się, że dobrze się stało, że postaci zmarły. Pod koniec nie miałam już do nich takiego serca i były bardzo naciągane. Zawsze planowałam wrócić do Cantr, dlatego też nigdy nie wcisnęłam krzyżyka, jednak długość mojej nieobecności w Zielonym doprowadziła do tego, że wszystkie postaci zostały uśmiercone ewentualnie umarły z głodu.
Piszę o nich po tak długim czasie, ponieważ czuję jakby to wszystko było niezakończone i dalej było gdzieś wewnątrz mnie. Jednocześnie wiem, że moja przygoda z Cantr już dawno się zakończyła. Zawsze będę ją miło wspominać, tak samo ludzi z którymi grałam. Chciałam podziękować wszystkim, którzy zetknęli się z moimi postaciami za wspólną grę i jednocześnie przeprosić za ewentualne nieprzyjemności.
Życzę Wam wszystkiego dobrego,
pozdrawiam,
Paula
Rhian - dziewczyna z kompleksami, które dusiła w sobie. Kochała być w centrum zainteresowania. Nie umiała być sama, zawsze potrzebowała partnera, którego szukała, gdy tylko poczuła, że poprzedni zaniedbuje ją przez dłuższą chwilę. Okropnie zazdrosna. Często popadająca w skrajności. Od aniołka po wredną wiedźmę. Tak przynajmniej ja ją wspominam. Przez bardzo długi czas była jedyną postacią, którą grałam i którą lubiłam grać. Serdecznie pozdrawiam całą ekipę z Łąki, jak również jej byłych partnerów. Bardzo miło wspominam Włochatego, Lagunę i Anelima (mam nadzieję, że dobrze piszę imiona, już trochę czasu minęło odkąd skończyłam grę). Spędziłam z wami bardzo, bardzo dużo czasu, za który dziękuję.
Etain - pierwsza postać, którą grałam i na której bardzo wiele się nauczyłam. Nieśmiała, zawsze starała się być z tyłu. Od zawsze pracująca nad sobą. Z beznadziejnych umiejętności walki po mistrzowskie. Dałaby się pokroić za Kalama. Zakochana w nim po uszy, chociaż zawsze odsunięta. Jeśli mnie pamięć nie myli to chyba tylko raz byli sam na sam i powstała między nimi jakaś romantyczna sytuacja. Et była zbyt wstydliwa, by pozwolić na cokolwiek innego.
Laoise - chciałam ją wykreować na dziecinną osóbkę, bardzo naiwną, zawsze chętną by pomagać innym. W ostatnich dniach jej życia beznadziejnie zakochana w Thalu (chyba tak się nazywał, albo bardzo podobne imię. Ci, którzy ją znali powinni wiedzieć o kogo chodzi). Doprowadziło to do depresji i zamknięcia się w sobie.
Wydaje mi się, że dobrze się stało, że postaci zmarły. Pod koniec nie miałam już do nich takiego serca i były bardzo naciągane. Zawsze planowałam wrócić do Cantr, dlatego też nigdy nie wcisnęłam krzyżyka, jednak długość mojej nieobecności w Zielonym doprowadziła do tego, że wszystkie postaci zostały uśmiercone ewentualnie umarły z głodu.
Piszę o nich po tak długim czasie, ponieważ czuję jakby to wszystko było niezakończone i dalej było gdzieś wewnątrz mnie. Jednocześnie wiem, że moja przygoda z Cantr już dawno się zakończyła. Zawsze będę ją miło wspominać, tak samo ludzi z którymi grałam. Chciałam podziękować wszystkim, którzy zetknęli się z moimi postaciami za wspólną grę i jednocześnie przeprosić za ewentualne nieprzyjemności.
Życzę Wam wszystkiego dobrego,
pozdrawiam,
Paula

-
- Posts: 925
- Joined: Tue May 20, 2014 2:18 pm
Re: Odeszli... [*]
Paula wrote:Rhian - dziewczyna z kompleksami, które dusiła w sobie. Kochała być w centrum zainteresowania. Nie umiała być sama, zawsze potrzebowała partnera, którego szukała, gdy tylko poczuła, że poprzedni zaniedbuje ją przez dłuższą chwilę. Okropnie zazdrosna. Często popadająca w skrajności. Od aniołka po wredną wiedźmę. Tak przynajmniej ja ją wspominam. Przez bardzo długi czas była jedyną postacią, którą grałam i którą lubiłam grać. Serdecznie pozdrawiam całą ekipę z Łąki, jak również jej byłych partnerów. Bardzo miło wspominam Włochatego, Lagunę i Anelima (mam nadzieję, że dobrze piszę imiona, już trochę czasu minęło odkąd skończyłam grę). Spędziłam z wami bardzo, bardzo dużo czasu, za który dziękuję.
Miło wiedzieć, że to był przemyślany projekt na postać, a nie przypadkowy wynik kompleksów gracza, jak czasami podejrzewałam (za dobrze odegrałaś

- gawi
- Posts: 1045
- Joined: Thu Mar 08, 2007 2:42 pm
- Location: Poland, Poznan
Re: Odeszli... [*]
Paula wrote:Etain - pierwsza postać, którą grałam i na której bardzo wiele się nauczyłam. Nieśmiała, zawsze starała się być z tyłu. Od zawsze pracująca nad sobą. Z beznadziejnych umiejętności walki po mistrzowskie. Dałaby się pokroić za Kalama. Zakochana w nim po uszy, chociaż zawsze odsunięta. Jeśli mnie pamięć nie myli to chyba tylko raz byli sam na sam i powstała między nimi jakaś romantyczna sytuacja. Et była zbyt wstydliwa, by pozwolić na cokolwiek innego.
Wydaje mi się, że dobrze się stało, że postaci zmarły. Pod koniec nie miałam już do nich takiego serca i były bardzo naciągane. Zawsze planowałam wrócić do Cantr, dlatego też nigdy nie wcisnęłam krzyżyka, jednak długość mojej nieobecności w Zielonym doprowadziła do tego, że wszystkie postaci zostały uśmiercone ewentualnie umarły z głodu.
Piszę o nich po tak długim czasie, ponieważ czuję jakby to wszystko było niezakończone i dalej było gdzieś wewnątrz mnie. Jednocześnie wiem, że moja przygoda z Cantr już dawno się zakończyła. Zawsze będę ją miło wspominać, tak samo ludzi z którymi grałam. Chciałam podziękować wszystkim, którzy zetknęli się z moimi postaciami za wspólną grę i jednocześnie przeprosić za ewentualne nieprzyjemności.
Życzę Wam wszystkiego dobrego,
pozdrawiam,
Paula
Dziękuje za grę szkoda że Twa przygoda już się skończyła ale może jeszcze wejdziesz na ścieżke zielonej przygody. Przyjemności i powodzenia życzę

[img]http://img338.imageshack.us/img338/3060/swiniajj0.gif[/img]
http://gawi.posadzdrzewo.pl
http://gawi.posadzdrzewo.pl
-
- Posts: 925
- Joined: Tue May 20, 2014 2:18 pm
Re: Odeszli... [*]
Betelgeza Orionis - Przebudziła się w Dom Bojran i od razu zorientowała się, kto tu rządzi. Uznała, że musi zdobyć szacunek Meg poprzez jakieś epokowe dokonanie - coś na miarę budowy piramidy. Stąd pomysł zasiedlenia Mora na wypadek ataku piratów, rozwiązanie wszystkich konfliktów przez objęcie funkcji mediatora/psychologa i zgłaszanie się na ochotnika przy każdej możliwej okazji. A właściwie to nie tyle zgłaszanie, co natychmiastowe działanie, jak próba ratowania Heather przed wykrwawieniem po wypadku. Z nieznanych jej przyczyn wszystkie przedsięwzięcia kończyły się klapą, a nawet jeśli nie, to "starszyzna" zawsze doszukała się czegoś niewłaściwego i Beti wciąż łapała punkty ujemne. Mimo to długo nie przyjmowała do wiadomości, jaki jest stosunek Tyranki do prywatnych inicjatyw obywateli. Zwalała niepowodzenia na przypadkowego pecha i próbowała zatrzeć wcześniejsze wrażenia kolejnym wielkim planem. Nie potrafiła pogodzić się z faktem, że raz przylepiona negatywna etykieta w tym mieście zostaje już na zawsze. Po pobycie w areszcie jej zachowanie zmieniło się tylko o tyle, że zamiast "zasłużyć na nagrodę" motywacją stało się "nie zasłużyć na karę", a zaraz potem "wtopić się w tłum". Jedno i drugie nie wyszło. Wreszcie, pięć lat po przebudzeniu, dotarło do niej, jaki jest jedyny sposób, żeby zrobić coś pożytecznego dla ojczyzny - musi zginąć gdzieś poza Republiką, żeby strasznicy nie musieli marnować na nią toporów, a grabarz łopaty. Parę lat wcześniej pewnie próbowałaby zrozumieć, czemu właśnie ona ma nadawać się jedynie na karmę dla zwierząt, a nie któryś ze śpiochów lub intrygantów. Jednak po latach spędzonych w warunkach, gdzie prawo stosowane ma się nijak do zapisanego i głoszonego skutecznie oduczyła się samodzielnego i logicznego myślenia.
Wbrew temu co wpajano jej przez całe życie, śmierć nie czyhała na nią zaraz za granicą państwa. Zamiast oczekiwanego zagrożenia spotkała Żuka, który zgodził się na jej towarzystwo w dalszej wędrówce. Przy nim zorientowała się, że da się żyć inaczej niż w DB, bez ciągłego zabiegania o przychylność Meg. Zanim jednak odkryła wszystkie kłamstwa i wyzbyła się wpływów Bojran na postrzeganie świata, jej nowy opiekun zasnął.
Los przeniósł ją do Łąki38. Nie potrafiąc zasymilować się z bezideową, multikulturową, hedonistyczną społecznością Łączan, uległa radykalizacji.
Pozbawione kontekstu pojedyncze zdania, przywołane ze wspomnień o DB (np: "Pusia rządzi", "Znajdź sobie kreatywne zajęcie") przerobiła na dogmaty i przykazania swojej nowej prywatnej wiary.
Potrzebowała guru. Powrót do Republiki bez jednoznacznych dowodów na odbycie pokuty uznała za niestosowny. Wybór padł więc na Żuka. Kiedy ponownie się spotkali, od nowa rozpoczął się proces "leczenia" Beti z pokręconych przekonań. Tym razem łuski całkowicie opadły jej z oczu. Zrezygnowała ze wszystkiego, co do tej pory sądziła o świecie i sobie samej. W jej sercu pozostała tylko chęć zemsty na tych, którzy zrobili jej wodę z mózgu, ze szczególnym uwzględnieniem Meg. Początkowo nawet kierowała się w storonę DB, lecz ostatecznie poplątała zupełnie kierunki świata, a przedłużająca się samotność spowodowała, że przestała odróżniać wspomnienia od snów. Tym samym straciła zapał do czegokolwiek. Zmarła w Niklobrzegu.
Strasznie się rozpisałam, ale Betelgeza była dla mnie postacią szczególną. Jako jedyna powstała bez żadnego wstępnego planu, przez co była jak czysta karta, którą napotkane osoby zapisywały jak chciały. Jej osobowość wynikała wyłącznie z przeżyć, których doświadczyła w samej grze. Z jednej strony dawało mi to mega frajdę, kiedy odkrywałam do czego jest zdolna. Z drugiej jednak, kiedy nie miała w pobliżu żadnej dobrze zagranej postaci, do której mogłabym się odnieść, zapominałam, jaka właściwie jest i czego mogłaby chcieć. Od dłuższego czasu nie natrafiłam na nikogo takiego, więc uznałam, że pora zejść ze sceny.
Wbrew temu co wpajano jej przez całe życie, śmierć nie czyhała na nią zaraz za granicą państwa. Zamiast oczekiwanego zagrożenia spotkała Żuka, który zgodził się na jej towarzystwo w dalszej wędrówce. Przy nim zorientowała się, że da się żyć inaczej niż w DB, bez ciągłego zabiegania o przychylność Meg. Zanim jednak odkryła wszystkie kłamstwa i wyzbyła się wpływów Bojran na postrzeganie świata, jej nowy opiekun zasnął.
Los przeniósł ją do Łąki38. Nie potrafiąc zasymilować się z bezideową, multikulturową, hedonistyczną społecznością Łączan, uległa radykalizacji.
Pozbawione kontekstu pojedyncze zdania, przywołane ze wspomnień o DB (np: "Pusia rządzi", "Znajdź sobie kreatywne zajęcie") przerobiła na dogmaty i przykazania swojej nowej prywatnej wiary.
Potrzebowała guru. Powrót do Republiki bez jednoznacznych dowodów na odbycie pokuty uznała za niestosowny. Wybór padł więc na Żuka. Kiedy ponownie się spotkali, od nowa rozpoczął się proces "leczenia" Beti z pokręconych przekonań. Tym razem łuski całkowicie opadły jej z oczu. Zrezygnowała ze wszystkiego, co do tej pory sądziła o świecie i sobie samej. W jej sercu pozostała tylko chęć zemsty na tych, którzy zrobili jej wodę z mózgu, ze szczególnym uwzględnieniem Meg. Początkowo nawet kierowała się w storonę DB, lecz ostatecznie poplątała zupełnie kierunki świata, a przedłużająca się samotność spowodowała, że przestała odróżniać wspomnienia od snów. Tym samym straciła zapał do czegokolwiek. Zmarła w Niklobrzegu.
Strasznie się rozpisałam, ale Betelgeza była dla mnie postacią szczególną. Jako jedyna powstała bez żadnego wstępnego planu, przez co była jak czysta karta, którą napotkane osoby zapisywały jak chciały. Jej osobowość wynikała wyłącznie z przeżyć, których doświadczyła w samej grze. Z jednej strony dawało mi to mega frajdę, kiedy odkrywałam do czego jest zdolna. Z drugiej jednak, kiedy nie miała w pobliżu żadnej dobrze zagranej postaci, do której mogłabym się odnieść, zapominałam, jaka właściwie jest i czego mogłaby chcieć. Od dłuższego czasu nie natrafiłam na nikogo takiego, więc uznałam, że pora zejść ze sceny.
- andrzejek
- Posts: 224
- Joined: Fri Mar 27, 2015 9:55 pm
Re: Odeszli... [*]
a dlaczego bylas niegrzeczna swoim ludkiem??? bo jak sie jest grzecznym to nic nie robia
ja mysle ze ty jestes madra to bys umiala zrobic tak zeby ludek byl zawsze grzeczny
bo prawo jest takie ze zarzadcy trzeba sie sluchac zawsze i byc poslusznym
a tu ci podpowiem jak ja to robie - wtedy udaje ze spie co nie jest trudne bo i tak gram tylko wieczorami wiec reszte dnia i tak moje ludki spia

ale jak ty grasz duzo to najlatwiej sie wtopic nic nie odzywajac i np pracujac grzecznie przy projekcie dlugim np wytopu
nie np szycia ubran bo to trzeba co dzien dwa zmieniac ale wlasnie przy dlugim
ja bym chcial kiedys spotkac osade gdzie wszyscy sa mili i moga robic co chca jesli nikomu nie robia krzywdy
to by bylo super i moze takiemu ludkowi jak twoj tez by sie spodobalo???
ja mysle ze ty jestes madra to bys umiala zrobic tak zeby ludek byl zawsze grzeczny
bo prawo jest takie ze zarzadcy trzeba sie sluchac zawsze i byc poslusznym
dekalina wrote: Po pobycie w areszcie jej zachowanie zmieniło się tylko o tyle, że zamiast "zasłużyć na nagrodę" motywacją stało się "nie zasłużyć na karę", a zaraz potem "wtopić się w tłum". Jedno i drugie nie wyszło.
a tu ci podpowiem jak ja to robie - wtedy udaje ze spie co nie jest trudne bo i tak gram tylko wieczorami wiec reszte dnia i tak moje ludki spia



ale jak ty grasz duzo to najlatwiej sie wtopic nic nie odzywajac i np pracujac grzecznie przy projekcie dlugim np wytopu
nie np szycia ubran bo to trzeba co dzien dwa zmieniac ale wlasnie przy dlugim
ja bym chcial kiedys spotkac osade gdzie wszyscy sa mili i moga robic co chca jesli nikomu nie robia krzywdy
to by bylo super i moze takiemu ludkowi jak twoj tez by sie spodobalo???
-
- Posts: 87
- Joined: Sun Jun 07, 2015 12:09 pm
- Location: Kraków
Re: Odeszli... [*]
andrzejek wrote:a dlaczego bylas niegrzeczna swoim ludkiem???
Witam.
Andrzejku, nie każdy człowiek jest dobry.
Pozdrawiam.
Ps: Ciebie zamykają, nawet jak jesteś grzeczny.
Its a mystery...
Anthropology!
Anthropology!
- Raynus
- Posts: 1610
- Joined: Sun Oct 06, 2013 2:10 pm
Re: Odeszli... [*]
Szkoda tej postaci. Miałem nadzieję, że moja ją jeszcze spotka, byłem ciekaw jakby się to skończyło i na ile się zmieniła.dekalina wrote:Betelgeza Orionis
-
- Posts: 925
- Joined: Tue May 20, 2014 2:18 pm
Re: Odeszli... [*]
Skończyło się zawałem, a spotkanie z Raynusem mogłoby to tylko przyśpieszyć. Wmówiła sobie, że facet będzie chciał zdobyć jej głowę jako prezent na przeprosiny dla Meg, po tej sprawie z jeżynkami
Pomysł, że mógł całkowicie zrezygnować z posady bijącego ramienia tyranii był dla niej zbyt abstrakcyjny.

Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 1 guest