
No więc.. dziesięć lat temu na poprzednim koncie, grając ośmioma postaciami, wydawało mi się, że da się jakoś zapanować nad wszystkimi naraz. Udawało się, ponieważ to były czasy wydzielonych "minutek", nieśmiertelnych laaaagów oraz obrazka "Cantr is not currently available"

Znaczy: i tak poświęcało się na Cantra niewiele czasu, bo po wyczerpaniu minutek trzeba było czekać do następnego dnia.
Z tamtych czasów bardzo utkwił mi w pamięci lansowany przez Lackiego pogląd, że należy grać tylko jedną postacią.

Później przyszedł krzyż, a po powrocie do zielonego jasne już było dla mnie, że jeśli mam grać porządnie, to chcę postacią jedną i tylko jedną.
Moja nowa postać przeżyła więc grubo ponad sto lat, będąc naprawdę jedyną na koncie i otrzymując ode mnie sto procent uwagi, dzięki czemu mogła podjąć się wyzwań i działań naprawdę poważnych, a co za tym idzie, bardzo, naprawdę bardzo absorbujących czasowo.
Zalety grania jedną postacią są jednak ogromne i znacznie przewyższają wszelkie wady, oczywiście z mojego punktu widzenia. Przede wszystkim jesteśmy wtedy wolni od niechcianego ooc, bo nie dowiemy się przypadkowo postacią A czegoś, czego nie powinna wiedzieć postać B. Nie pieprzą nam się znajomości, nie musimy się martwić ani zapisywać, która nasza postać które rzeczy wie o spotykanych w wielu miejscach tych samych osobach. Cantryjskie logi są "czyste", bo jednoosobowe, więc bardzo łatwe do przeszukiwania, choćby w Thunderbirdzie.
Ale absolutnie najważniejsze jest dla mnie to, że każdą minutę, jaką poświęcam grze, inwestuję w tę właśnie jedyną postać.
Jakiś czas temu przyszedł mi jednakże do głowy pomysł na eksperyment związany z przebudzeniami i różnymi aspektami "rozpoczynania życia" nowo stworzoną postacią. Niestety, powołana wtedy do życia druga postać okazała się silniejsza niż założenia eksperymentu i.. cóż.. została mi do teraz.

Może trochę żałuję utraconego purystycznego ideału.

Zachęcam każdego do spróbowania.
