Averus Wolfmaster wrote:Oczywiście podniósł się niesamowity raban, a jego zabójcy musieli uciekać z Los Liberos. W drodze z Los Liberos do przyszłej siedziby Zygurdowców dopiero powstał Zygurd (a przynajmniej został obwieszczony światu) i zwerbowano pierwszych 2, zdaje się, kapłanów.
Nu nu... Kleofas rzucił klątwę będąc jeszcze w LL (bodajże 1217 dzień). Zygurd się objawił w LL... jak na zawołanie.
Averus Wolfmaster wrote:Chyba po prostu graczom wtedy chciało się robić coś ciekawego i nietypowego, a przy tym odrobinę śmiesznego.
Prawdziwych Zygurdowców było tylko kilku. Pamiętajmy, że większość miała to w dupie i ew. tolerowała Zakon wiedząc że to znak rozpoznawczy. A fakt, że cała wyspa V była rządzona przez kilku graczy i niekoniecznie zachowywały się one obiektywnie (postacie tych graczy) sprawił że Keofas nie mógł być ortodoksyjny... i w sumie dlatego z czasem miał dość i spędzał długie lata w Świątynii. A gdy umarła Alanis, jedna z najwierniejszych... stwierdził, że czas stanąć przy Zygurdzie.
Wertując notatki które można znaleźć jestem przekonany że był to najciekawszy okres wyspy V. Potem to już tylko Vlotryan...
Wróciłem po dwóch latach zdaje się, a dziś kiedy czytam stare archiwa i zapiski z rozmów Zygurdowców to czasami mi za swoje odgrywanie wręcz wstyd.
Mimo to chętnie bym coś takiego powtórzył, bo jest znacznie za nudno.
Myślę, że nie będzie to bardzo odkrywcze jeżeli powiem że "dobre odgrywanie" niekoniecznie jest dobre
Czynnikiem decydującym jest czas ... a "dobrze grane" postacie zużywają go na odgrywanie a nie na działanie i tworzenie wartościowych notatek. Tych ostatnich poza oficjalnymi biuletynami jest obecnie na prawdę niewiele.
A co do powtórek... Bogowie nie umierają póki ktoś o nich pamięta
Zapal ogień w laickich duszach a jak nie pomoże to w domach !